„Modlitwa nadziei”
Przekrzywiony
krzyż, zatarty ślad Twojego pięknego imienia
A
w mojej myśli obraz sprzed lat jakiegoś kruchego wspomnienia
Pamiętam
szczątki radosnych dni i smutnych z Tobą wieczorów
Teraz
masz nowy dom z ogródkiem kwiatów mojego wyboru
Cóż
mi zostało z tamtejszych dni, kiedy wspomnienia maleją?
Czy
dzisiaj kolor chryzantem ma sens, czy ciepło światła Cię grzeje?
Od
tylu lat już nawet łza z mych oczu się nie wyleje!
Przychodzę
do Ciebie i patrzę na krzyż, a on ku ziemi się chyli
I
nawet data rozstania sprzed lat, w pamięci mojej się myli.
Rozterki
duchowe przy domu Twym, porosłym zieloną pierzyną
czy
słyszysz naprawdę mój głos, utkany modlitwą jedyną?
A
może kamienny Twój dom przed moim się światem zamyka?
I
tworzę w myśli swój nowy film, a obraz naprawdę z pamięci umyka.
Czy
tak naprawdę spotkamy się, jak piszą i mówią niektórzy?
Czy
tajemnica zbawienia takich jak, na pewno się jeszcze powtórzy?
Podnoszę
oczy znad światła świec na twarz Chrystusa z krzyża
On
chyli swe ramię, bo działa czas i tak go ku ziemi obniża
A
Chrystus patrzy mi w oczy z nadzieją, że wiara moja jest żywa
W
mym sercu walka na dobre trwa, na szczęście głos prawdy wygrywa!
Odchodzę,
lecz tylko na chwilę, od kamiennego Twojego mieszkania
Na
pewno spotkamy się znów, bo płynie czas mojego ziemskiego błąkania.