OBIEKTY SAKRALNE



Historia budowy świątyni w latach 1938-1945 na podstawie „Księgi pamiątkowej budowy kościoła pod wezwaniem świętej Rozalii we Wrocance"
(protokoły Rady Parafialnej oraz notatki księży: Stanisława Bełcha i Stanisława Szpytmy)
Wzmianki o budowie nowej świątyni, która miała mieć wezwanie świętej Rozalii, pojawiają się w zapisach Rady Parafialnej pod datą 24 lipca 1938 roku. Tego dnia odbyło się walne zebranie parafialne, na którym wybrano Komitet budowy kościoła we Wrocance. W jego skład wchodzili: przewodniczący- ksiądz proboszcz-Stanisław Bełch, kierownik szkoły- Stanisław Delimat , nauczyciel Roman Doberczak, Marecki Jan, Drozd Stanisław, Dubiel Wawrzyniec, Kafel Alojzy, Pelczarski Franciszek, Kosztyła Karol, Gruszka Kazimierz, Węgrzyn Marceli, Baran Mieczysław, Czeluśniak Franciszek, Kosztyła Jan, Marecki Jan, Stec Tomasz, Uliasz Stanisław, Łęcka Emilia, Doberczak Emilia, Kosztyła Maria, Gazda Teofila, Tkaczyk Joanna, Pikulowa Helena.
7 lipca 1938 roku odbyło się zebranie Komitetu budowy kościoła, które prowadził ksiądz proboszcz Stanisław Bełch. Podkreślił on ważność spotkań, na których poruszane będą sprawy dotyczące budowy kościoła toteż powołano dodatkowo do Komitetu kolejnych członków- Uliasza Szymona, Mareckiego Jana, Topolskiego Tomasza i Kosztyłę Andrzeja. Postanowiono zorganizować festyn, z którego dochód miał być przeznaczony na cele budowy kościoła. Na kolejnym zebraniu Komitetu zdano sprawozdanie z festynu, uzgodniono porozumienie z inżynierem Osińskim , utworzono sekcję cegielnianą. Pracą cegielni mieli się zająć Szymon Uliasz, Marecki Jan i Kosztyła Stanisław. Dochód z festynu wyniósł 663 złote i 18 groszy.
5 października Komitet uchwalił 2 dni święta pracy i wyznaczono dyżury. Na dzień pierwszy- Kosztyłę Franciszka, na drugi Kosztyłę Stanisława. Sekcją łupania kamieni miał zająć się Bronisław Lipka.
10 października na zebraniu wybrano zarząd Komitetu oraz powołano różne sekcje: finansową (przewodniczący Stanisław Delimat), organizacyjną, materiałów, imprez i propagandy. 8 listopada sekcja materiałów uchwaliła regulamin swojej pracy. Miała ona zajmować się przywozem, odbiorem, zabezpie-czeniem, porządkowaniem i składowaniem materiałów przeznaczonych do budowy świątyni. Miała ona prowadzić „Księgę inwentarzową" oraz troszczyć się za wypożyczone rzeczy i zabezpieczenie dołu z wapnem. 9 listopada zwołano ogólną zwózkę piasku, ponieważ wezbrana woda podniosła się. W pracy brało udział 10 koni ze wsi.
13 listopada, po nieszporach uchwalono, że nowy kościół będzie budowany na miejscu starego zasłaniając ściany na nabożeństwa. Ustalono, że w jesieni zwożony będzie materiał i zapisywane będzie, kto pracuje. Ustalono zasadę: 1 dzień koniem to 3 dni piesze. Zaznaczono, że do pracy nie należy przysyłać dzieci bez dorosłych. Na 15 listopada ogłoszono ogólną zwózkę piasku i szutru. Ustalono także zbiórkę pieniędzy: od osoby-3 złote, z morga- 5 złotych, z domu 6 złotych(od biedniejszych-4 złote). Do komisji rewizyjnej wybrano: Andrzeja Kosztyłę, Władysława Pikula, Tomasza Steca(młodszego), Władysława Belczyka, Kazimierza Szydło. Zwrócono uwagę na duchowe znaczenie świątyni. Apelowano, aby ograniczyć wydatki tak, aby zdobyć gotówkę na budowę.
20 listopada autor zapisu(prawdopodobnie proboszcz Bełch) zanotował, że zwieziono piasek i szuter-94 m3 i wyrusza do Lwowa w celu zamówienia planów budowy kościoła. Wpłynęły ofiary na budowę od fundatorów spoza Wrocanki w kwocie 362 złote i 70 groszy.
30 listopada ksiądz Bełch zdał sprawozdanie z rozmowy z inżynierem architektem Osińskim, który zażądał mapki planu sytuacyjnego potrzebnej do przedłożenia w starostwie. Przekazano również informacje, że zysk z festynu wyniósł 137,30 złotych. Uchwalono zgodzić posłańca do zawiadamiania ludzi o szarwarku w osobie Franciszka Uliasza(starszego), który miał sprawować tę funkcję za 50 złotych rocznie. Zdecydowano o gromadzeniu materiału- drzewa, który planowano zebrać po wioskach, po uprzednim zapowiedzeniu przez księdza z ambony. Ustalono także, że należy wykopać jesiona przy kościele i zgodzono do tego Gruszkę Józefa z wygonu, który miał to wykonać za pniaka i konary. Ksiądz proboszcz zgodził się również na wykopanie dębów w Dębinie, z których deski przeznaczone miały być na budowę kościoła. Uchwalono także, że w ramach oszczędności nie będzie się sprowadzać kamienia z Cergowej, lecz zastąpi się go sztucznym kamieniem, czyli cementem. Odrzucono także myśl o zakupieniu 20 000 cegieł w cegielni w Suchodole. Radzono poczekać do momentu, kiedy ruszy własna cegielnia. Zdecydowano udać się z prośbą o drzewo budowlane do hr. Stawiarskich w Jedliczu, hr. Tarnowskiej w Dukli, Tytusa Trzecieskiego w Miejscu Piastowym. Do zwózki piasku w dniu 21 listopada stanęło 15 par koni.
Kolejne zebranie Komitetu parafialnego odbyło się 4 grudnia 1938 roku i poświęcone było:
1. Sprawie urządzenia wspólnego opłatka,
2. Wolnym wnioskom i interpelacjom.
Opłatek ustanowiono na dzień 26 grudnia. Gośćmi honorowymi mieli być: starosta, zarząd kasy Stefczyka w Miejscu Piastowym, zarząd Gminy w Miejscu Piastowym. Na delegatów z zaproszeniami wybrano Kuczę Stanisława i Janasa Antoniego. Wstęp od osoby na opłatek wynosić miał 60 groszy.
7 grudnia odbyło się zebranie sekcji finansowej, na którym pan Delimat- skarbnik poinformował obecnych o wpływach i wydatkach oraz o założeniu książeczek oszczędnościowych w kasie Stefczyka i w kasie w Krośnie. Proponowano, aby wszystkie pieniądze dać na jedną książeczkę. Ksiądz Bełch wyjaśnił sprawę ściągania składek od numerów na dwa sposoby: przynoszenia przez składających, albo chodzenia za składkami. Propozycję poddano pod głosowanie i ustalono dzień zbierania składek na 13 i 14 grudnia. Na Dolną Wrocankę za składką miał iść Alojzy Kafel i Stec Tomasz, na Górną Gruszka Kazimierz i Kucza Stanisław, a do Krzaków i na pola Janas Antoni i Drozd Stanisław. Przewodniczący- ksiądz Bełch- zaproponował również sposoby zbiórki pieniędzy w powiecie oraz sprawę propagandy– wysłania druków bezadresowych, rozlepiania afiszów, zapowiedzenia z ambony przez proboszczów. Ostatecznie ustalono wysyłkę druków bezadresowych.
14 stycznia 1939 roku na zebraniu Komitetu budowy kościoła rozmawiano na różne tematy. Ksiądz Bełch wspomniał zasługi jakie oddali przy wskrzeszaniu Polski świętej pamięci ksiądz kardynał Kochowski, ksiądz arcybiskup Teodorowicz i Roman Dmowski. Przemówienia tego wysłuchał zebrany komitet stojąc. Po skończonym przez księdza Stanisława Bełcha przemówieniu odmówiono „Wieczne odpoczywanie" za duszę Romana Dmowskiego. Na zebraniu uchwalono, że podczas nieobecności przez 6 tygodni przewodniczącego Komitetu- księdza Bełcha, który wyjeżdża na kurację, zastąpi go Uliasz Szymon. Zaplanowano zwózkę dębów z dębiny i drzewa z lasu, które to ofiarowała parafii Bóbrka, jak tylko droga będzie możliwa. Na zebraniu Stec Stanisław zdał sprawozdanie o stanie dochodu, jaki przyniósł opłatek parafialny, z którego czysty zysk wyniósł 223,85 złotych. Ksiądz Bełch poinformował zebranych, że na budowę kościoła ofiarowali: ksiądz Kosztyła Andrzej–500 złotych, Zachowicz Czesław-10 złotych, Niżna Łąka-160,30 złotych.
18 grudnia 1939 roku zebrał się ponownie Komitet budowy kościoła. Przewodniczący ksiądz Stanisław Bełch przedstawił zebranym szkice nowego kościoła i poddał krytyce zebranemu komitetowi, który uchwalił, ażeby zamiast, jak to było projektowane kościół był zbudowany na 100 osób, był obecnie budowany na 700 osób, a to ze względu na wysokie koszta, jakie by pociągła budowa takiego kościoła, jaki obecny szkic wykazuje. Niektóre urządzenia wewnątrz świątyni projektowane przez architekta Osińskiego komitet postanowił także zmienić, jako nienadające się do kościoła na wsi. Komitet uchwalił również, aby zmierzyć parcelę, na której nowy kościół ma stanąć, ponieważ inżynier Osiński zażądał takich pomiarów listownie.
Do zbiórki pieniędzy na rzecz budowy kościoła w gromadzie Szczepańcowa zostali wybrani Janas Antoni i Drozd Stanisław na dzień 21 lutego 1939 roku. Ze zwózką, względnie kupnem, materiałów drzewnych postanowiono wstrzymać się aż przyjdą plany, ażeby czasem nie kupić takiego materiału, który w ogóle by się do tego celu nie nadawał. Natomiast uchwalono zbiórkę drzewa w parafii oraz na dzień 28 lutego zbiórkę daniny od osoby chodząc, jak poprzednio po domach. Zastępca przewodniczącego Szymon Uliasz interweniował, ażeby zebrane pieniądze na budowę kościoła składać na książeczce oszczędnościowej w kasie Stefczyka w Miejscu Piastowym, na co Komitet się zgodził. Miano poinformować o tym skarbnika(nieobecnego na zebraniu) Stanisława Delimata.
27 lutego 1939 roku na posiedzeniu Komitetu budowy kościoła wybrano ludzi, którzy mieli chodzić za zbiórką pieniędzy po wsi i po kweście w powiecie. Po dole mieli chodzić Stec Tomasz, Kosztyła Adolf, po górze Gruszka Kazimierz i dróbek Franciszek (młodszy), po Krzakach i Polach Węgrzyn Marcelii Stec Stanisław. Po kweście w powiecie mieli iść: Bałon Józef, Szydło Michał, Knap Fryderyk, Kucza Emilian, Kosztyła Adolf, Kosztyła Stanisław(z końmi). I rejon obejmował: Rogi, Iwonicz, Lubatówkę, Lubatową. II rejon-Świerzową, Polankę, Chorkówkę, Zręcin, III rejon-Równe, Cergową, Zboiska, Duklę. Miasto Krosno-wszystkie partie kwestury-1 dzień. Jako wynagrodzenie, względnie strawę[?] Komitet uchwalił po 2 złote dziennie na każdego pojedynczego kwestarza. Na wniosek Janasa Antoniego uchwalono odnieść się z prośbą do centralnej kasy, w której przepadły złożone przed wojną pieniądze na budowę kościoła, ażeby teraz ofiarowała jakąś sumę ze swych funduszów na jego budowę.
19 marca 1939 roku przewodniczący Komitetu budowy kościoła-ksiądz Stanisław Bełch poinformował zebranych, że z powodu przeniesienia go na inne stanowisko opuszcza w tych dniach Wrocankę, co ze smutkiem przyjął Komitet. Przed swym wyjazdem zdał sprawozdanie zebranemu Komitetowi ze swych czynności przewodniczącego, następnie zalecał wybór architekta, na którego zgodzi się inżynier Osiński, zakup witraży z dobrych materiałów, uruchomienie w jakimkolwiek czasie cegielni, zaczęcie wykopu pod fundamenty zaraz z wiosną. W kilku słowach pożegnał proboszcza Kucza Stanisław, prosząc go, aby o naszej parafii nie zapominał. W odpowiedzi proboszcz przyrzekł przyjechać na poświęcenie kamienia węgielnego, o ile zostanie zaproszony przez komitet.
10 kwietnia 1939 roku. Posiedzenie zagaił ksiądz proboszcz Stanisław Szpytma, który objął administrację parafii po odjeździe księdza Stanisława Bełcha. Jednogłośnie uchwalono, że będzie on nowym przewodniczącym komitetu budowy kościoła. Ksiądz Szpytma wybór przyjął, zaznaczając przy tym, że będzie się starał gorliwie spełniać obowiązek, jaki mu przypadł, jako przewodniczącemu. Komitet uchwalił jednogłośnie budować kościół na nowym miejscu, ze względu na obecną sytuację światową oraz niemożliwość wybudowania kościoła w jednym roku. Uchwalono, aby budować kościół z zewnątrz fugowany, a nie tynkowany, jak to było najpierw projektowane, a to ze względu na odpadanie tynku i brudzenie się ścian od ściekającego deszczu. Zaplanowano także, aby wybrać delegację do dyrekcji firmy Małopolska w sprawie przyjścia Komitetowi z pomocą w budowie kościoła w postaci kilku dziesięciu tysięcy cegieł lub sprzedaniu jej po obniżonej cenie. Uchwalono wysłać delegację do księdza Andrzeja Kosztyły do Lwowa z prośbą o ofiarę na rzecz budowy kościoła. W skład delegacji weszli: ksiądz Stanisław Szpytma, Kucza Stanisław, Uliasz Szymon. Mieli oni załatwić sprawę planów budowy kościoła u architekta profesora Osińskiego i u konserwatora, a także u generalnego dyrektora firmy małopolska-pana Hłasko. Koszty podróży miał pokryć Komitet. Zaplanowano wyjazd po 16 marca. Uchwalono także poskładać dęby bliżej gumien plebańskich, tak aby słońce jak najmniej operowało na nie. W miejsce ustępującego przewodniczącego sekcji organizacyjnej– Janasa Antoniego wybrano Mareckiego Jana(młodszego).
(ZAPISY KSIĘDZA SZPYTMY) Pierwszą czynnością, w chwili objęcia administracji przez księdza Szpytmę, była kwestia ostatecznego załatwienia z planami u profesora inżyniera Mariana Osińskiego(profesora politechniki we Lwowie) i w tym to celu pojechałem z panem Kuczą i panem Szymonem Uliaszem 25 kwietnia 1939 roku do Lwowa do profesora i ostatecznie zadecydowano, aby poprzednio rozpatrywane już projekta nie zmieniać, z prośbą o jak najprędsze wykonanie planów. Byliśmy również u księdza Kosztyły we Lwowie i w firmie Małopolska. Plany otrzymaliśmy 4 czerwca 1939 roku i zaraz odesłano je do województwa celem zatwierdzenia, a komisja z Wydziału Powiatowego z Krosna była na miejscu badać teren 4 sierpnia 1939 roku. Wydano pozwolenie na rozpoczęcie budowy. Co tydzień lub co dwa odbywały się zebrania Komitetu budowy kościoła i załatwiano najważniejsze sprawy. Dnia 25 lipca byłem w Łączkach Jagielońskich, gdzie przebywał na wakacjach inżynier Osiński. Zgodził się objąć kierownictwo budowy licząc sobie za każdy przyjazd do Wrocanki po 100 złotych. Komisja Wojewódzka wyraziła życzenie zmienienia wieży i daszków nad kościołem, a fotografię ogólną kościoła mamy otrzymać we wrześniu. W dzień Przemienienia Pańskiego- 6 sierpnia 1939 roku- był wybór oferty majstra do budowy. Wnieśli: pan Roman Nowak z Jasła, pan Wojciech Zarzycki z Rymanowa i pan Józef Nadziakiewicz z Rymanowa. Wybrano ostatniego. Prace postanowiono rozpocząć 16 sierpnia 1939 roku. Dnia 13 sierpnia Komitet budowy kościoła, z pomocą całej parafii, urządził festyn na cel budowy, a wypracowany z tego czysty dochód wynosi 671,27 złotych.
16 sierpnia 1939 roku- dzień historyczny. Rozpoczęcie budowy kościoła. Rano o godzinie 6.00 uroczysta Msza święta śpiewana, a ludzie z całej wioski na ochotnika, w utrzymaniach codziennych do pracy wysłuchali Mszy świętej w liczbie przeszło 100 osób i po poświęceniu miejsca pod nowy kościół, w Imię Boże rozpoczęto pracę. Po poświęceniu krótkie kazanie. „Jeżeli domu sam Pan nie zbuduje, na pewno nad nim rzemieślnik pracuje". Szczęśliwi jesteście, że możecie pracować przy świątyni/ Proszę ofiarować za grzechy/. Robota szła żwawo. Usunięto ziemię z całego terenu na 20 cm. Tylko iskry szły spod dziaganów, a łopaty się gięły.
17 sierpnia 1939 roku- przyjeżdża rano pan majster Nadziakiewicz, mierzy się i przygotowuje teren na kopanie fundamentów. Bardzo wiele przy wyznaczaniu osi kościoła pomaga pan Wojciech[?] Kochański z Dębicy, będący na wakacjach we Wrocance, jak również z ułożeniem umowy i ułożeniem dowodami różnych kwestii prawniczych. Był na plebanii u mego siostrzeńca i odjeżdża 18 sierpnia.
18 sierpnia piątek pracuje tylko 6 osób przy wykopie fundamentów. 19- sobota całkiem wolny od zajęć i niedziela 20 sierpnia. 21 sierpnia poniedziałek robota idzie naprzód, 15 osób fundamenta bierze i tak prawie codziennie do soboty dnia 26 sierpnia, gdzie wybrano pod kaplice pogrzebową więcej niż połowę. Niedziela spokojnie przechodzi, odpust świętego Bartłomieja w Rogach, mówi się wiele o sytuacji naprężonej i wojennej, a w nocy odjeżdża z Wrocanki 29 mężczyzn powołanych do wojska, ruch i rozpacz, mimo że wojny oficjalnie nie ma. W poniedziałek 29 sierpnia życie zamiera na polach, ludzie czynią na gwałt zakupy w sklepie, najęci robotnicy do kopania fundamentów z Rymanowa nie przybyli, pracuje sam szarwark w małej ilości(7), natomiast już we wtorek przychodzą robotnicy z Rymanowa i praca idzie normalnie, szarwark też odwozi w tym dniu najwięcej ziemi. Więcej już jest niż ¾ pod kaplicę. Sytuacja polityczna niewyjaśniona i dalej bardzo naprężona. Każdy czeka na odbiornik radiowy, aby usłyszeć, co się dzieje, a po pocztę się chodzi do Równego, bo listonosza wzięto do wojska.
30 sierpnia środa- kopią najęci, szarwarku nie ma, sami wożą, tak samo, jak sytuacja ciężka. Byłem w Krośnie po światło na odpust, a tu ogłoszono powszechną mobilizację, ruch naprawdę, jak przed wojną. Trudno z kim mówić i co kupić, zaraz powróciłem, zaś we czwartek do południa(31 sierpnia) kopią Rymanowiacy fundamenta, ogólny wypłat, a w tym dniu odbierano z Miejsca Piastowego konie do wojska, zostawiono jednego.
1 września 1939 roku-pierwszy piątek miesiąca. Rano spowiadam o 6.00 a tu straszna rzecz, bo najazd 14 samolotów nieprzyjacielskich i bombardowanie lotniska i Krosna. Strach, lament nie do opisania. Powtórne bombardowanie było po południu tegoż dnia. Oficjalna wojna z Niemcami ogłoszona przez prezydenta publicznie przez radio. Bombardowanie ważniejszych miast w Polsce. Bombardowanie Krosna w piątek. Później ciągłe naloty i ostrzeliwanie. 7 września drugi nalot na Krosno, pierwszy w różnych miejscach i pali się przez 2 dni[fragment nieczytelny] z piątku na sobotę 9 września wieczór wojsko spod Dukli się cofa, wojska nieprzyjacielskie od Żmigrodu i Dukli ustępują. Noc straszna. Nikt nie śpi, huk artylerii, pożary w Krośnie i tam najsilniej atakowano. W sobotę rano 9 września od Dukli przez Rogi na Rymanów i nawet przez Miejsce Piastowe idą cały dzień bez przerwy czołgi i auta wojskowe. Za Rymanowem pożary i wolno [słowo nieczytelne] ku Sanoku.
10 września [ słowo nieczytelne] niby spokój, nic się nie dzieje, ani żadnej gazety, ani też radio od 4 dni z Warszawy nic nie podaje, a czołgi i auta od Dukli dalej jadą- kierunek Rogi, Rymanów.
N.B. Co do pieniędzy z festynu, których kwota wynosiła 671,27 złotych wydałem na budowę kościoła przed wybuchem wojny 456,40 złotych, czyli pozostało u mnie 214,87 złotych. Wydatki: deski na lotnisku- 57,5 złotych; [ słowo nieczytelne]- 4,7 złotych; taczki- 77,5 złotych; gwoździe- 4,2 złotych; za auto [słowo nieczytelne]- 4,0 złote; deski z Dukli- 126,0 złotych; worki- 3,0 złote; wykopy ziemi- 179,5. Na powyższe wydatki są kwity lecz czas jest bardzo niepewny i w razie zaginięcia kwitów zapiski w tej książce pozostaną. O tych wszystkich wydatkach wie pan Stec Tomasz.
20 września 1939 roku- Witusikowi Józefowi dałem 15 złotych za zniszczone ziemniaki przy braniu fundamentów i sam ma ziemię trochę odrzucić, czyli pozostaje kwota 199,87 złotych.
12 lipca 1940 roku. Resztę pieniędzy użyłem do urządzenia gnojowni, wybetonowania obydwóch stajen, końskiej i krówskiej, chlewu koło domu, pogródki koło stajni i dużego zbiornika na gnojówkę krytego w ziemi, sięgającego od stajni końskiej do krówskiej(8m). Prace betoniarskie, które wykonali Kosztyła Władysław, Stanisław i Eugeniusz wynosiły 110 złotych poza ziemią, kopanie i szalunkowanie-45 złotych wykonali Gazdowie, a naprawa sieczkarni inwentarskiej, niemożliwej do użycia-50 złotych. Sieczkarnię dałem już naprawić w maju 1940 roku. Wartość złotego szalenie spadła, dla ogólnej orientacji 100 kilogramów pszenicy przed wojną 20 złotych, a na wiosnę w czasie wojny 1940 roku do 250 złotych, a nawet więcej.
Od 11-20 bieżącego miesiąca nadzwyczajności nie było. Ludzie bardzo niepewni i troszczą się o tych mężczyzn, którzy przed wkroczeniem wojsk niemieckich uciekli. Wielu z nich wróciło, ale wielu jeszcze nie. Jedynie przejazd aut wojskowych i kawalerii w kierunku Krosna, a samoloty bombowe już nie przerażają swym ostrym i ryczącym warkotem. Z poniedziałku na wtorek, to jest 18 września nocowało na plebanii 40 cyklistów/ żołnierzy/ słowackich spod Rzeszowa z porucznikiem na czele, który spał na plebanii, wojsko w stodole. I byli cały dzień we wtorek, wieczorem odjechali na rozkaz do Dukli. Można było się z nimi dobrze rozmówić. Przeżywa się chwile bardzo ciężkie, brak radia, gazety i w ogóle jakiejś prawdziwej wiadomości. Tym bardziej w takiej niepewności wytrąca z normalnego trybu życia, a ludzie plotkują bez końca i to więcej ich niepokoi, mimo wskazówek w tym kierunku danych w kościele. Noszą te plotki uciekinierzy i [ słowo nieczytelne] szpiedzy. Później aż do grudnia żadnych zmian nie czyniłem w tej książce, są one umieszczone w kronice parafialnej. Jedynie umieszczam osoby, które wypożyczyły cement i co się w ogóle z nim stało.
Tuż przed samą wojną(27 sierpnia) sprowadzono cement-150 q, to jest jeden wagon, przywieziono go ze stacji Iwonicz. Mimo sytuacji naprężonej, nikt na pewno nie spodziewał się wojny 1 września 1939 roku. Wszelkiej pracy zaprzestano 31 sierpnia, a 8 września 1939 roku Niemcy już wkroczyli od strony Dukli, a mężczyźni wszyscy uciekli na wschód, niemożliwe jest bicie fundamentów. Cement znowu nie może długo leżeć, bo się popsuje i aby tego uniknąć, za zgodą Komitetu budowy kościoła, wypożyczono go parafianom, a także i niektórym poza parafią. Każdy z nich zobowiązał się oddać na każde zawołanie Komitetu cement lub jego wartość w gotówce. Za każdym musiał ktoś poręczyć. Wykaz osób, które pożyczyły cement: Kafel Alojzy z Wrocanki, Baran Aniela, Zajdel Władysław, Kosztyła Władysław, Kafel Jan, Waliszko Helena, Przewłocki Stanisław, Sajdak Michał z Niżnej Łąki, Guzik Kazimierz z Głowienki, Zając Anna z Bóbrki. Cement złożony był w stodole i worki tylko trochę przetarte w czasie przywozu popękały i nic się nie zniszczyło, gdyż żołnierze potem chodzili do sąsieka spać, cała stodoła przez nich zajęta, a boisko przez konie. Takich zmian było zaś 4 we wrześniu i z początku października, a cały miesiąc październik zajęta była przez kolumnę zmotoryzowaną, tak, że niemożliwe było się do niej dostać i tylko w czasie ich ćwiczeń brało się cement. Do budowy na plebanii używałem sam rozsypany lub najbardziej zniszczone worki, które nawet ci, co pożyczali odkładali na bok, bo niemożliwem było przewieźć. I ci, co budowali, mierzyli i na budowę podłóg cementowych, oborników, zbiornika i innych drobnostek zużyto 37q. Ile worków wzięła kolumna zmotoryzowana, nie wiadomo. Faktem jest, że mając w swojem posiadaniu stodołę, gospodarzyli sobie w niej, jak chcieli. Brali, co im do ręki wpadło. Nie wspominam tu o derkach i innych swoich rzeczach. Czyli 85 ½ wypożyczonych, 37 użyte[słowo nieczytelne], zniszczone i rozsypane 125 ½, brakuje i na zniszczenie przypada 24½q. Nie ulega wątpliwości, że może coś więcej jest zużyte na plebanii. Podaję to, co mnie podali ci, którzy to mierzyli i budowali, gdyż ja osobiście przy każdym braniu nie byłem. Wszystkie zobowiązania są spisane z każdym osobno i umieszczone w jednej kopercie.
(Wrocanka 29 grudnia 1939 roku)Miejsce to, na którym poprzednio zaczęto kopać fundamenty kościelne używał na warzywa organista, przeto na jego prośbę, aby mieć blisko domu i stać było na najpotrzebniejsze rzeczy, dałem mu kawałek pola przy gościńcu, obok Tomasza Uliasza, z tym zastrzeżeniem, że co roku ma poprosić o rok następny i w razie zmiany księdza zarządzi sobie, jak mu się rzewnie podoba, zmieni miejsce lub całkiem odbierze./ 13 lutego 1940 rok/
W dniu 12 lutego 1940 roku odbyło się zebranie Komitetu budowy kościoła celem załatwienia pretensji [ słowo nieczytelne] Witusik, na której to ogród ziemię z fundamentów wysypano. Jej wygórowanych żądań wcale nie przyjęto, lecz postanowiono ziemię na wiosnę usunąć. Szkoda się nad tą kwestią więcej rozpisywać, list pisany tu załączę, całe postępowanie jej, a właściwie jej męża wiele ma do życzenia...Nauczka na przyszłość, nie zaczynać z...
W dniu 27 marca 1940 roku Komitet budowy kościoła rozważał kwestię drzewa na budowę. Postanowiono, że jak się ociepli, to drzewo trzeba pociąć na deski. Wykonano to w lipcu 1940 roku.
13 maja 1940 roku zebranie poprowadzili Szymon Uliasz i Kucza Stanisław. W styczniu w obecnym roku kwaterujące wojska sowieckie zabrały z szafy nie tylko obrusy, bieliznę, wódkę i wino mszalne i wiele jeszcze innych rzeczy, ale nawet wszystkie książki oszczędności kasowe i inne. Skarbnikiem był przed wojną tutejszy kierownik szkoły Stanisław Delimat. Odchodząc w roku 1943, oddał powyższe książki mnie. Oszczędności kościelne są w następujących kasach: komunalna kasa w Krośnie, kasa Stefczyka w Miejscu Piastowym, PKO czyli Powszechna Kasa Oszczędności. Ile złotych posiada, nie pamiętam, razem zdaje mi się było 12 000 złotych. Jak się warunki ułożą, trzeba odpowiednie poczynić kroki celem unormowania tych rzeczy.
Zapis z 15 stycznia 1946 roku, że książki się znalazły.
27 maja 1945 roku. W niedzielę po prymarii zjawili się na plebanii sołtys Wrocanki- Kosztyła, kierownik szkoły-Wilk i sołtys z Niżnej Łąki- Rozmus, z prośbą o przychylenie się do tej sprawy i księdza, aby wapno, które jest na kościół, trochę przeznaczyć na szkołę, gdyż nigdzie nie można kupić. Ze swej strony nie stawiałem żadnych przeszkód. Szkoła i kościół idą w parze. Porozumiałem się z innymi członkami Komitetu, jak Uliasz czy Kucza, którzy byli tak samo nastawieni, aby uzupełnić przynajmniej te dziury, rozbite boki, celem ułożenia belkowania, przykrycia dachem, a reszta roboty na później.
25 maja 1945 roku. Bemben Antoni 18q cementu, który był winien Komitetowi zapłacił kwotą w pieniądzach 7 200 złotych i wykreśliłem go z dłużników wyznaczonych w niniejszej książce. Pieniądze te z moim jeszcze dodatkiem wydałem na dachówkę, jako uzupełnienie reszty, gdyż spody stodoły i stajni zaczęły się psuć, a nikogo to bardzo nie obchodziło. Uczyniłem to w porozumieniu z Komitetem wykonawczym, to jest z Szymonem Uliaszem i Stanisławem Kuczą. Włożyłem w rozbite budynki przeszło 1500 dachówek zaraz w jesieni 1944 roku, trochę z zapasów, trochę pożyczone, co reszty nie miałem, a brakowało prawie drugie tyle. Dolne szary pozdejmowane i ułożone górą, by nie lało na głowę. W Polance była dachówka, ale 1 sztuka 10 złotych, co po prawdzie wydałbym na plebanię samą przeszło 34 m2 szkła(1 m2= 500-600 złotych). Do tego dodać robotę i 48 kg samego kitu, nie stać mnie było. A do parafii się nie dało[ słowa nieczytelne] bo i tak składka za składką, czy na rozbitą szkołę, czy na tych spalonych, a jest ich 40. Inni też w tej biedzie z całej okolicy wyciągają rękę. Trzeba było jednak to zrobić, bo jak końce dachu się popsują, z całej krokwi i dachu nic nie będzie. Naprawę kościoła, kaplicy w Rozalii, muru kościelnego pokryłem z kasy kościelnej. Wpadłem na myśl ściągnięcia długu za cement wypożyczony, zwołując poszczególnych dłużników, że mogą, którzy chcą dług zapłacić. Każdy się wymawiał, że jeszcze poczekać. No to dobrze, bo wszystkiego nie mieliśmy zamiaru zbierać. Jeden tylko Bemben chętnie wyrównał płacąc za 1q 400 złotych więc za 18 wynosi 7 200 złotych, jak na poprzedniej stronicy wspomniano. Ale co słyszę dalej, rozumie się mnie nie powiedziano, „on używał, niech sobie naprawi, a nie ściąga z długu kościelnego. My damy aż na budowę kościoła". Ale mi o to chodziło. Gdybym był zaproponował za 1q 150 złotych, tak jak to sprzedawali w Głowience czy Suchodole ci, co zrabowali z lotniska, to wszystko by było w porządku. Zażądałem jednak pewną proporcję długu i wartości podwojonej więc nie na rękę. Andrzej Kosztyła, były sołtys, aż karteczkę przysłał do mnie, że to jego stryj, ksiądz ze Lwowa ten cement kupił i to ma być przeznaczone na kościół. Powiedziałem mu przez żonę, że się kiedyś z nim zobaczę i wytłumaczę. Dziwne pojęcie niektórych, bo mądrzy rozumieją. Ksiądz ma wkłady sam robić i co jest jego obowiązkiem, a co parafian. Ja mogę za parę dni odejść stąd, a to wam zostanie. Ksiądz jest użytkownikiem. Lecz jest dobra zasada: nie mówić, więcej robić. Dowiedziałem się, że jest w Myscowej, 16 kilometrów jeszcze za Duklą/ strasznie daleko i góra szalona/ dachówka tańsza, z domów sprzedawanych po Rusinach. Pojechaliśmy moją furmanką z kierownikiem szkoły. On po blachę na szkołę, ja po dachówkę na probostwo. Widzieliśmy rzeczy straszne, linię całego frontu i wreszcie przez te pola minowe przyjechaliśmy na miejsce. Z Iwli wziąłem człowieka, który tam znał stosunki i szukał tej dachówki. Kupiliśmy w pierwszy dzień 300 sztuk po 3 złote. Za 2 dni[słowa nieczytelne] z powodu konkurencji Żmigrodu musieliśmy zapłacić za 1000, cały tysiąc złotych, a więc już o jeden złoty na sztuce więcej, bo to już były ostatki, gdyż na[słowo nieczytelne] ludzie budując się wszystko zabrali, nawet w Polance brakło. [fragment nieczytelny] 6 czerwca 1945 roku zostało wszystko naprawione, prawie że śladów wojny nie znać. Oby tylko Bóg chronił nas i zachował od dalszych wojen.(15 czerwca 1945 roku)
    Geneza parafii we Wrocance i jej Domów Bożych
Były proboszcz ks. January Stanisław Pobóg Horwath
Opis kościoła- zewnątrz
Styl-barok. Kaplica dobudowana w połowie XIX wieku-styl(wówczas modny):neogotyk. Położenie: od zachodu wysoki, urwisty brzeg Jasiołki(vel Jasienia) w odległości ok. 50 m. Za rzeką w dolinie Niżna Łąka, widoczna jak na dłoni. Od wschodu płaska równina pagórkowato wyniesionego grzbietu ponad teren. W tym też kierunku w odległości około 200 m od kościoła biegnie gościniec z północy na południe z Głowienki do Równego-Kopalni, przy którym leży większość domów wsi Wrocanka. Od południa roztacza się widok na jar rzeki, a horyzont zamyka malowniczy krajobraz Beskidu Niskiego z Cergową na czele. U podnóży gór wieś Równe, z widokiem na trakt węgierski i kościół w Równem. Od zachodu za Niżną Łąką ciągnie się zębata linia wzgórz pokrytych lasami. Na ich tle jaśnieje wieża kościoła w Bóbrce. Dalej na północ widać wieżę kościoła w Zręcinie, a za nią- przy dobrej pogodzie- widoczne są wieże kościoła jedlickiego. Panorama wspaniała, u stóp kościoła podkreślona wstęgą wijącej się rzeki, płynącej ku północy. Wzdłuż tej rzeki na północ od kościoła widoczna jest inna część wsi Wrocanka, zwana „Dołem". Po drugiej stronie rzeki równolegle ciągnie się wstęga wsi Machnówka. Wokół kościoła stoją trzy potężne , stare jesiony.
Otoczenie: dawniej kościół miał szerokie ogrodzenie dziwiętnastowieczne z muru na „błocie", bardzo ciężkie. Rozebrano go przed Nawiedzeniem, ponieważ groziło zawaleniem, bo wysadzały go korzenie potężnych jesionów. Zachowano mały jego wycinek od zachodu stosunkowo dobrze utrzymany. Resztę ogrodzenia w trakcie budowy zmieniono na kamienną(z łamanego kamienia)podmurówkę, a co kilka metrów słupy gontem kryte, między nimi rygle(po trzy). Ich powierzchnia też, jak słupy, gontem kryta. Dawniej(XVIII w) ogrodzenie było drewniane, gontem kryte.
Prezbiterium zwrócone na wschód, zakrystia i skarbiec na piętrze nad nią zwrócone na północ, jedyna kaplica mieści się w południowej ścianie kościoła. Cokół kościoła kamienny- z piaskowca, z zewnątrz kamień łamany, wewnątrz kamień ciosany do wysokości minimum 70 cm. Ściany kościoła drewniane, a zakrystii i skarbca kamienne/ z kamienia łamanego. Drewniane ściany z belek jodłowych i sosnowych są gontem kryte. Dach dwuspadowy, gontowy, nad prezbiterium niższy, podobnie jak nad przedsionkiem głównym i kaplicą oraz skarbcem. Kopuły nie ma, tylko na środku dachu jest wieżyczka z sygnaturką. Krzyż umieszczono na wieżyczce i na kalenicy kościoła od zachodu. Portal główny drewniany, drzwi dębowe z kutymi zawiasami, schody kamienne ciosowe, z piaskowca; taki też wygląd ma boczne wejście do „babińca". Ronton- tympanon trójkątny, z kwadratowym oknem ustawionym w „dzwonkę" jest też obity gontem.
Opis wewnętrzny
Kościół jest jednonawowy, z kaplicą od południa i podłużnym przedsionkiem wzdłuż całej nawy od północy. Zakrystia i skarbiec znajdują się od północnego wschodu. W rozmieszczeniu całości brak formy krzyża. Zasadnicze wymiary: długość całości 19 m, długość prezbiterium 6,5 m, szerokość prezbiterium 5,34m, nawy 7,82 m, szerokość nawy plus kaplica 12m, wysokość prezbiterium 5,6m, wysokość nawy 5,9m, wysokość kaplicy 5m. Sklepienie nawy głównej i prezbiterium jest zwierciadlane, kaplicy kolebkowe(opiera się na ścianach). Posadzka marmurowa(marmur morawicki) w prezbiterium, nawie i kaplicy, a w przedsionku- „babińcu"- granit. Kościół niemalowany (ściany i sufit mają naturalny kolor drzewa).
W prezbiterium-dwa okna, a w nawie jedno. W przedłużeniu nawy(zrobionym z przedsionka) umieszczono dwa mniejsze okna. W północnej ścianie nawy jest okno, ale zabudowane dachem dobudowanego później „babińca". W kaplicy są dwa okna. Szyby okien prezbiterium i kaplicy kolorowe, ale bez wzorów, w drewnianych ramach.
Ołtarze: ilość 4. Główny pod wezwaniem W.W. Świętych; boczne pod wezwaniem Matki Bożej Bolesnej(Pieta) i pod wezwaniem św. Michała Archanioła, w kaplicy pod wezwaniem św. Rozalii. Ołtarze prezbiterium i nawy barokowe, ołtarz kaplicy neoklasyczny. Czas powstania ołtarza głównego około roku 1775, boczne zbudowano przed rokiem 1794. W kaplicy głównej w roku 1861, ale rekonstruowany z zachowaniem ścisłym kształtu w drzewie dębowym w roku 1970 przez Wł. Janasa. Ołtarz ten z kaplicy w pierwszej wersji przed rekonstrukcją rzeźbił Bieściakiewicz z Krosna. Autorzy ołtarzy głównego i bocznych są nieznani. Malowanie ołtarzy: główny temperą: jasnoniebieski marmurek z żyłkami, kolumny z czerwonym laserunkiem(srebro kolorowane przejrzystą czerwienią), kapitele i rzeźby złocone. Podobnie malowane są boczne temperą z kolumnami laserowanymi, ale żółtawym laserunkiem dającym złudzenie złocenia. Kolor ołtarzy bocznych biało- żółtawy marmur z żyłkami, kapitele kolumn i ozdoby złocone.
Obrazy w ołtarzach; w głównym-obraz Wszystkich Świętych, w środku NM Panna, wyżejw górnej części Trójca Święta. Cały obraz mianowany jest „Wniebowzięciem NM Panny", gdzie indziej „Hołdem W.W. Świętych". Malowano go farbą olejną, konserwowany w 1963 roku. Autor tego głównego obrazu- nieznany. Nie można też określić czasu jego powstania, gdyż brak dokumentów z powstania pierwszego kościoła. Pochodzi ten obraz z czasu przed budową drugiego kościoła(1775 rok), gdyż w czasie konserwacji musiano dla odsłonięcia całości obrazu powiększać otwór i sztukować ramę, aby całość ołtarza odsłonić. Według przypuszczeń konserwatora konserwującego go pochodzi ten obraz z początku XVII wieku, co najmniej, jeśli nie z wieku XVI. Na zasuwie tego głównego ołtarza był obraz św. Józefa, kiedyś wspominany jako bardzo piękny. Obecny pochodzi z XIX wieku, jest bardzo brzydki, bez wartości artystycznej i nie umieszczono go w ołtarzu. Zasuwy obecnie po konserwacji nie ma. Mensa drewniana, ale w czasie konserwacji zwężona, aby uzyskać maximum miejsca. Za nowo postawionym ołtarzem twarzą do ludzi, kamiennym, wykonanym przez panią Teresę Roztworowską/projekt/ odkutym w kamieniu przez J. Gubałę z Posady Rymanowskiej. Mensa obecnie nie ma portatyla, dawny ołtarz służy obecnie nie do Mszy św., ale jako dekoracyjne tło tabernakulum. Ołtarz twarzą do ludzi w kamiennej mensie ma bezpośrednio umieszczone relikwie. Antepedium drewniane stałe, stanowiące kompozycję z całym ołtarzem. Malowane jak cały ołtarz. Ma kształt sarkofagu, jak często w baroku. Budowane razem z ołtarzem. Obraz z bocznego ołtarza Matki Bożej Bolesnej też nie wiadomo jakiego autora. Pochodzi według oceny techniki z XVII wieku. Wymieniają jego istnienie notatki wizytacji biskupa Sierakowskiego(rok 1745), a więc przed budowa drugiego kościoła, „w czarnym ołtarzu, malowany na płótnie, krajami podartym". Drugi obraz z ołtarza bocznego drugiego jest pochodzenia osiemnastowiecznego, wstawiony został na miejsce wspomnianego w wizytacji biskupa Sierakowskiego, obrazu św. Kazimierza, zaginionego do dziś. W roku 1794 tak wspomina notatka na ramie tegoż obrazu. Obydwa obrazy malowane były olejną farbą na płótnie. Są też poszlaki, co do pochodzenia małego obrazu umieszczonego w górnej partii bocznego ołtarza ze św. Michałem. Mały ten obraz z ołtarzem św. Michała, który był kiedyś ołtarzem św. Kazimierza, wzmiankuje w swej wizytacji biskup Sierakowski: „W wielkim Chórze a cornu Ewangelii ołtarz czerwono malowany In patre wyzłocony, snycerskiej roboty z obrazem In medio świętego Kazimierza, na płótnie malowanym, w górze z obrazem Immaculatae conceptae Virginis, rzniętym po bokach wyzłoconym..." Do dziś nad św. Michałem jest stary obraz Niepokalanej Maryi Panny, odpowiadający ówczesnemu opisowi.
Chrzcielnica drewniana, chyba z końca XVII wieku, przemalowywana. Chór muzyczny znajduje się z tyłu nawy na dwu kolumnach podparty na środku, drewniany przeciągnięty od ściany do ściany.
Organy stare, nieznanego twórcy(prawdo-podobnie, jakby wskazywała polichromia ukryta pod przemalowaniem z pierwszego jeszcze kościoła, a więc sprzed 1775 roku). Głosów 10, pedału nie ma. Pneumatyczne. Stalli nie ma. Konfesjonały-3, bez stylu, ludowe, proste.
Obrazy: w przedsionku- „babińcu" dwa obrazy duże klasycystyczne o tematyce starotestamen-towej("Samson i Dalilla" oraz „Judyta i Holofernes"). W przedsionku głównym(obecnie złączonym z nawą) obraz Matki Bożej Sokalskiej(kopia siedemnastowie-czna), w prezbiterium obraz ofiarowania Pana Jezusa- XVIII wiek, „Dobry Pasterz" z nad ambony-XVIII wiek. Razem 5. Na skarbcu(dawniej na kościele) ze względu na bezpieczeństwo umieszczano piękny, malowany na miedzi siedemnastowieczny obraz biczowania Pana Jezusa nieznanego autora, bardzo dobrego pędzla, przypominający szkołę holenderską; oprawcy w strojach wrogów Polski, występujących w walkach owych czasów(czasy „potopu").
Rzeźby: w prezbiterium na tęczy scena ukrzyżowania(Ukrzyżowany, NMP i św. Jan). Na ścianie północnej 6 rzeźb:
1. św. Maria Magdalena, zdaje się z czasu fundacji ołtarza kaplicy św. Rozalii– XIX wiek- wskazuje na to polichromia, jak była na ołtarzu Bieściakiewicza; znaleziona na skarbcu, umieszczona po rekonstrukcji kościoła w prezbiterium,
2. św. Rozalia z lat około 1930- 1932 sporządzona do kościółka św. Rozalii, ale nie umieszczona tam, a odnaleziona na skarbcu,
3. św. Jana Nepomucena z kaplicy przydrożnej ludowego rzeźbiarza, stara zachwycająca znawców sztuki,
4. św. Marek(albo inny ewangelista) przypominający rzeźbą twarze dzieła Wita Stwosza, ale brakiem proporcji korpusu świadcząca o ludowym pochodzeniu, też pochodząca z kaplicy przydrożnej koło cmentarza, tematycznie jednak związana z kościołem i chyba kiedyś usunięta z kościoła do kaplicy,
5. drugi ewangelista-może św. Mateusz, o cechach podobnych, jak poprzednio opisana rzeźba,
6. król Dawid, jak u pierwszej- św. Marii Magdalenie: pochodzenie i dane inne.
Kaplica: ku czci św. Rozalii. Fundował proboszcz ze składek ludzi jako dziękczynny dar za uzdrowienia i opiekę w czasie cholery dziesiątkującej ludzi w połowie XIX wieku. Powstała za księdza Molęckiego. Projektant jej nieznany, prawdopodobnie sam proboszcz, który radził się budowniczego Gregora. Budował ją Puchalski.
Zakrystia budowana w I połowie XVII wieku, dobudowana do starego kościoła drewnianego, piętrowa ze skarbcem, z kamieni a na zaprawie gliniano wapiennej. W roku 1969 przebudowano ją, bowiem waliła się. Odtworzono kształt zewnętrzny, pozostawiono kraty, drzwi, dodając piwnicę na ogrzewanie. Jest niemalowana. Odtworzono też w nowym drzewie cały kościół w latach 1963- 1970, pozostawiając stary rozmiar i kształty oraz urządzenie, dostosowując częściowo do nowej liturgii, usuwając balaski i ambonę ze względu na ciasnotę miejsca.
Wieży brak. Jest tylko wieżyczka i sygnaturka.
Fundamentem życia wspólnotowego parafii jest posiadanie Domu Bożego, kościoła. Ponieważ nasz stary kościół z powodu ciasnoty nie mógł spełniać wszystkich funkcji religijnych, trzeba było na Jubileusz Millenium wybudować nową świątynię. Nowy kościół parafialny we Wrocance w diecezji przemyskiej został konsekrowany 8 sierpnia w Roku Jubileuszowym 2000 przez ks. bpa Józefa Michalika. Stanowi on jubileuszowe wotum parafii za dzieło zbawienia. Musiał przejąć wszystkie zadania poprzednich trzech kościołów i podjąć nowe wyzwania, zwłaszcza liturgiczne, wyznaczone przez Sobór Watykański II. Obejmując parafię Wrocankę, na przełomie 1958/59, roku nie znalazłem ani kroniki, ani dokumentu erekcji parafii i jej pierwszego kościoła, nawet w archiwum diecezjalnym. Nie znalazłem też tych źródeł w muzeum diecezjalnym. Początek kościoła ginie więc w pomroce dziejów. Najwcześniejsza wizytacja kanoniczna wspomniana w archiwum, to wizytacja bpa Piaseckiego z 17 grudnia 1645 roku. W archiwum diecezjalnym jest również nota o wizytacji bpa Szembeka. Ta notatka mówi o tym, że przed rokiem 1746 spłonęła plebania, ale nie wspomina nic o erekcji i powstaniu parafii. Są jednak w tym dokumencie ślady wyrywania całych plików stron. Prowadzono w tamtych czasach procesy o pola plebańskie i zachodzi podejrzenie, że komuś te strony przeszkadzały. Pierwsza wzmianka o dedykacji kościoła (a nie o erekcji) pojawia się w nocie z wizytacji bpa Denhoffa, czyli dopiero w roku 1699. Dotyczy ona pierwszego w parafii kościoła i brzmi następująco: „(...) Ecclesia In Villa Regali Wrocanka, luna 18 mensis Mai 1699 Dedicata lignea Tituli Omnium SS (...) angusta et vetusta ". Wcześniejszy, bo z roku 1645, zapis z wizytacji bpa Pawła Piaseckiego mówi: „Ecclesia in Villa Wrocanka Rectorem habet Adamum Sokołowicz et posessionem S.R.M. de Varsoviis 17 Decembris 1645." Drugi kościół został zbudowany w roku 1770, gdy pierwszy zniszczał. Datę powstania parafii podaje dopiero historyk powiatu krośnieńskiego, ks. Władysław Sarna. Jest to rok 1490. W roku 1898 wydał on opis powiatu krośnieńskiego, w którym podaje opis parafii Wrocanka: „Wieś była założona w wieku XV". O kościele pisze: „Kiedy została założona parafia powiedzieć na pewno nie można", jednak już w 1490 roku są pewne ślady, że parafia istniała. Pod datą 1506 czytamy też o „Janie plebanie we Wrocance". Skoro więc parafia nie istniała przed rokiem 1490, to można ten rok uznać za rok, w którym istniał pierwszy kościół parafialny. Trudno przecież mówić o parafii bez istniejącego kościoła i bez proboszcza.
Dokumentem rzeczowym istnienia pierwszego kościoła jest obraz Trójcy Św. i W.W. Świętych w głównym ołtarzu naszego starego kościoła, przeniesiony z pierwszej starej świątyni do drugiego kościoła. Drugi kościół zbudowany został w roku 1490 przez Ks. Tomasza Boczarskiego. Konserwacja tego kościoła w roku 1968 wykazała, że w roku 1770 obraz Trójcy Św. i W.W. Świętych został przeniesiony do nowego ołtarza. Aby go teraz w całości ukazać, trzeba było na wnęce ołtarza obniżyć jego dolny próg i odsłonić postacie z dołu obrazu: Św. Piotra i Św. Pawła u stóp Matki Bożej i Aniołów.
Treść obrazu, czyli to, co widzimy obecnie w starym kościele oznacza, że od początku parafia istniała pod patronatem Trójcy Św. i Wszystkich Świętych oraz ich Królowej, Matki Bożej. Za Ich błogosławieństwem, jak kiedyś naszych ojców, Bóg prowadzi nas od 518 lat – przez wrota świątyni do tabernakulum, ołtarza i obrazu. Do nowego kościoła przeniesiona została stara, dębowa, wymagająca konserwacji chrzcielnica. Obecnie wymaga ona przemalowania z ciemnego, czarnego koloru.
Galeria rzeźb w starym kościele.
Po północnej, kamiennej ścianie prezbiterium, wystającymi z niej cokołami tragarzy, do obrazu Trójcy Św. oczy nasze wiedzie pochód starych rzeźb z różnych czasów. Są to świadkowie wiary naszych przodków. Na ich czele idzie pośrednik między Starym a Nowym Przymierzem, Król – Psalmista z harfą – Dawid. Za nim, z księgami Ewangelii, Ewangeliści Mateusz i Marek. Ci ostatni rysami twarzy przypominają dłuto szkoły Wita Stwosza, choć proporcje ich tułowia wskazują na to, że to raczej rzeźba ludowa. Pochodzą z pierwszego kościoła. Następna rzeźba, to wymowny i cenny świadek Zmartwychwstania Pańskiego, Maria Magdalena; za nią Św. Rozalia, pustelnica i pokutnica, a także opiekunka chorych. Kończy tę procesję Św. Jan Nepomucen, męczennik sakramentu i tajemnicy spowiedzi (beatyfikowany w 1790 roku). Znawcy sztuki podziwiają piękno kontemplacji ukrzyżowanego Chrystusa, którego Święty trzyma w ręku.
Na ścianie południowej prezbiterium oglądamy obraz potrójnego pędzla-Ofiarowanie Pana Jezusa. Drugi stary obraz przedstawia patrona lektorów i tłumacza Wulgaty, Św. Hieronima. Pomiędzy nimi, w środku ściany, wisi pamiątka z Jasnej Góry – kopia aktu oddania Narodu Królowej Polski. U szczytu głównego ołtarza widzimy patrona proboszcza i budowniczego drugiego kościoła - Św. Tomasza Apostoła.
Dzwony - wezwanie do Domu Bożego
Dziś na Eucharystię, w każdą niedzielę i święta, z wieży nowego kościoła, szeroko otwartej na daleką okolicę – Iwonicz, Równe, Zręcin i Miejsce Piastowe - woła wiernych chór trzech dzwonów, wyniesionych potężnym dźwigiem Kolesem w roku 2000 na wysokość ponad 40 metrów. Należy w tym miejscu wspomnieć, że dźwig ten został sprowadzony dzięki modlitwom za przyczyną Św. Józefa z Przedsiębiorstwa Robót Remontowych i Kopal-nianych z Mysłowic. Długo po całej Polsce szukaliśmy takiego narzędzia.
Najstarszy, średni dzwon, imieniem Katarzyna, został odlany przed 1504 rokiem ze spiżu starych dział, zdobytych na najeźdźcach naszej Ojczyzny za panowania króla Aleksandra Jagiellończyka. Oto owoc ofiarnej służby chłopów, pracujących nad utrzymaniem w bojowej gotowości fortalicji okolicznych zamków królewskich (jako że wieś była królewszczyzną, a nie wsią pańszczyźnianą, zaś chłopi byli kmieciami wolnymi od pańszczyźnianej pracy na roli, oddanymi królowi; tak było aż do zaborów).
Drugi dzwon, największy, ufundowali robotnicy, wiertacze z kopalni nafty (nawet z zagranicznych kopalni, zza oceanu) na początku lat trzydziestych. Ma on imię Piotr.
Trzeci zawisł na dzwonnicy na pamiątkę jubileuszu diecezji przemyskiej w roku[?] Jest ufundowany przez parafian. Codziennie głosi on chwałę Najświętszej Panny Maryi, wzywając na Anioł Pański. Konsekrował go ks. Bp Tadeusz Błażkiewicz, sodalis Marianus , serdeczny czciciel Matki Bożej.
Dzwony zelektryfikowała firma Rduch z Rybnika. Uratowanie dwu najważniejszych dzwonów, w czasie wojny zarekwirowanych przez niemieckie wojska, zawdzięczamy dwom parafianom: Władysławowi Michalskiemu i Władysławowi Ochale . Po osłoną nocy podstawili za nie dwie małe sygnaturki, duże dzwony zakopując do ziemi. Był rok 1942. Zaryzykowali życiem. Dzwony odkopano z ogrodu Michalskich po wojnie. Dzwonią do dziś.
    Tak więc zabytki nasze sięgają świetnej epoki Jagiellońskiej. Po niej odwróciła się karta historii. Nadszedł wiek XVII–czasy najazdów, wojen, klęsk i cierpień narodu. Po nich została smutna pamiątka. Po potopie szwedzkim został w naszym kościele niewielki, ale wartościowy obraz olejny, malowany na blasze miedzianej według ryciny flamandzkiego rytownika, Jana Sadelera (szkoła holenderska z XVII w.) . Jest ten obraz świadkiem ewolucji wiary narodu, zwanej mesjanizmem. Przedstawia on biczowanego Chrystusa, męczonego przez katów– żołnierzy w zbrojach i hełmach szwedzkich, w turbanach tureckich, w mundurach najemnych żołnierzy, zwanych wtedy lisowczykami (lisowczycy walczyli wtedy po stronie wrogów Polski). Mesjanizm to kierunek pobożności narodu, który ofiaruje Bogu swoje cierpienie i modlitwy na wynagrodzenie za własne grzechy, łącząc się z męką Chrystusa cierpiącego w narodzie polskim. Ludzie cierpiąc za grzechy, często przechodzą próbę pokusy i zwątpienia w tej próbie. Mesjanizm stał się pokrzepieniem ich serc, serc Polaków. Król Jan Kazimierz w ślubach oddaje swoje królestwo Maryi i obiecuje Jej naprawę krzywd wyrządzonych pańszczyźnianym chłopom i kościołowi. Prosząc o ratunek dla narodu uświadamia sobie, że najazd jest karą za krzywdy wyrządzone chłopom pańszczyźnianym. Złożył wtedy Śluby we Lwowie Matce Bożej Łaskawej, w których zobowiązuje się usunąć krzywdy chłopów, co oznaczało obietnicę zniesienia pańszczyzny. Odpowiedź Boża była bardzo mocna i szybka. Jasnogórska Królowa Polski wyprasza wspaniałe zwycięstwo. Szwedzi, pokonani pod oblężoną twierdzą – klasztorem Maryi, Jasną Górą, uciekają do Szwecji. Chłopi przepędzają ich, a wojska polskie odzyskują kraj pod wodzą hetmana Czarnieckiego. Skuteczność opieki Matki Bożej nad Polską jest radosną nowiną dla narodu, do dziś wspominaną w słowach hymnu narodowego, hymnu Polski, która nie zginęła. W strofie drugiej śpiewamy: „Jak Czarniecki od Poznania po szwedzkim zaborze, dla Ojczyzny ratowania rzucił się przez morze (...)". 

Budowa kościoła pod wezwaniem Matki Bożej Matki Kościoła
Zamiar budowania nowego kościoła we Wrocance sięga czasów przed I wojną światową. Wykonano wówczas plan budowy kościoła w stylu gotyckim( podobnego do kościoła w Bóbrce). Zgromadzono fundusze oraz część materiałów, jednak w budowie przeszkodziła I wojna światowa. Przepadły pieniądze i materiały.
Druga próba wybudowania świątyni miała miejsce w latach trzydziestych przed II wojną światową. Zgromadzono materiały(wapno gaszone, cement, żwir, drewno, itp.), zbierano fundusze, wykonano prospekt kościoła . W 1938 roku zaczęto robić wykopy pod fundamenty. Nadszedł dzień 1 września 1939 roku. O poranku spadły bomby na lotnisko w Krośnie i rozpoczęła się II wojna światowa. Fundusze przepadły, a materiały zostały częściowo zniszczone. Zostały jedynie żwir i doły wapna gaszonego.
Trzecia próba budowy zbiegła się z trudnościami okresu komunizmu po otrzymaniu spadku po pułkowniku Wroceńskim, który ostatnie lata spędził na emigracji w Wielkiej Brytanii. Ze względu na wcześniejsze zdarzenia, wiejskie powiedzenie wróżyło, że trzecia próba budowy kościoła we Wrocance zapowiada III wojnę światową. Na majątek pana Wroceńskiego złożyły się: nieruchomości, działki, pieniądze, papiery wartościowe. Do zarządzania nimi powołał on, spośród swoich kolegów, stowarzyszenie (pod opieką prawnika) do zarządzania, sprzedaży, nadzoru zysków z oprocentowania oraz ustanowił danego proboszcza parafii Wrocanka jedynym spadkobiercą, z zastrzeżeniem wykorzystania pieniędzy wyłącznie na budowę kościoła we Wrocance. W owym okresie budowa napotykała wiele trudności z uwagi na ustrój- stan wojenny, wrogość względem Kościoła, trudności w wyjazdach za granicę i wymianę walut oraz niski ich kurs państwowy, długie okresy przesyłek, zakupy ograniczone do niskich sum, niepewność przekazów na polskie banki, strajki. Przerwy w dopływie gotówki na budowę uzupełniano ze składek parafian. Budowa domu katechetycznego, budynków gospodarczych, organistówki( obecna plebania), rozbiórka starej obory i budowa nowej- były częściowo finansowane ze sprzedaży pola parafialnego(za zgodą Kurii).
Rozpoczęcie budowy(inżynier Janowski i inżynier Pomfrowicz) sprowadzał się do zakupu materiałów, takich jak cegła, cement, piasek, żwir, wapno, stal zbrojeniowa, papa, asfalty, deski, stemple. Ogłoszono przetarg na wykonanie części podziemia, który wygrała firma pana Podrazy. Wykonano pomiary i zrobiono wykopy pod fundamenty. Plan przewidywał wykonanie podziemi na tylnej połowie kościoła oraz niski fundament. Zmieniono to na pomieszczeni pod całym kościołem, w tym na 2/3 powierzchni na 2,60 metra i na 1/3 metra osadzono płytę fundamentu na filarach. Prace wykonywała firma oraz kilkunasto-osobowa grupa parafian, codziennie organizowana przez Komitet Budowy Kościoła. Następnie zakupiono materiały na ściany kościoła(pustaki ceramiczne, szczelinowe oraz cegłę). Ogłoszono przetarg na wykonanie ścian kościoła pod dach. Wygrała go firma Pelczarskiego z Rymanowa Zdroju.
Prace w parafii obejmowały:
1. Kapitalny remont starego kościoła,
2. Remonty i budowę budynków gospodarczych,
3. Budowę organistówki(obecna plebania),
4. Budowę punktu oazowego.
Środki na ten cel:
1. Darowizna Wroceńskich,
2. Sprzedaż pola parafialnego,
3. Składki mieszkańców Wrocanki,
4. Darowizny indywidualne,
5. R. Markiewicz, [?] Kafel, C. Toman, J. Czelny
Kolejnym ważnym działaniem było powołanie w 1990 roku Komitetu Budowy Kościoła, liczącego ponad 60 osób.
Budowę rozpoczęto w 1991 roku. Wybrano plan spośród 3 wersji:
1. Plan sprzed I wojny światowej
2. Plan sprzed II wojny światowej
3. Plan wykonany przez Izabelę Węgrzyn.
Wybrano plan sprzed II wojny światowej z 1938 roku, wykonany przez Inżyniera Osińskiego na Politechnice Lwowskiej.
Prace budowlane składały się z trzech etapów:
1. Przygotowanie terenu, wykopy pod fundamenty,
2. Wybicie fundamentów, budowa ścian i położenie dachu,
3. Budowa wieży i założenie dzwonów

Kaplica Świętej Rozalii
Na obrzeżach Wrocanki, na granicy z Miejsce Piastowym znajduje się mały kościółek poświęcony św. Rozalii; tzw. Rozalijka. Ludzie modlą się w nim już od 200 lat. Niezwykła cisza, która towarzyszy temu miejscu, przerywana jest zawsze 4 września, kiedy tłumnie odwiedzają je pielgrzymi z okolicznych wiosek. Oddają oni cześć świętej i radują się odpustem w parafii Wrocanka. Przed II wojną światową kult św. Rozalii cieszył się szczególną popularnością wśród wiernych. Do kaplicy przybywali pielgrzymi nawet w dni powszednie, prosząc o łaski, a następnie udawali się po wodę do studzienki „na łąkach" , która słynęła z uzdrawiającej mocy. Z miejscem tym wiąże się smutna historia. Przed laty na rzece Lubatówce w Miejscu Piastowym, na drodze do Wrocanki doszło do tragedii, o której do dziś opowiadają starsi ludzie. Rodzice wieźli wozem chore dziecko do wspomnianego, cudownego źródełka, by modlić się o uzdrowienie. Przejeżdżano przez rzekę, a że woda była bardzo wysoka, a zjazd niebezpieczny, wóz wywrócił się i został porwany przez wir. Wszyscy zginęli. Wstrząśnięci mieszkańcy wsi obok tego miejsca ustawili duży drewniany krzyż, a potem rozpoczęli starania o budowę mostu na rzece, by nigdy nie doszło do podobnej historii. Współczesny wystrój kościółka różni się od pierwotnego. W środku panował półmrok, który rozświetlało światło kolorowych szybek z dwóch okienek. Duże wrażenie na wiernych robił zawsze gotycki, drewniany ołtarzyk przystrajany świeżymi kwiatami, stylizowany na grotę, w której miała mieszkać pustelnica Rozalia. Z tego ołtarza pochodzi płaskorzeźba patronki, która jest największą ozdobą dzisiejszej świątyni. W czasie II wojny światowej organizowano tu tajne spotkania partyzanckie. Tutaj też zostali rozstrzelani przez Niemców w 1944 roku dwaj młodzi chłopcy, których mogiła znajduje się obok kościółka. Dzisiaj do Rozalii nie przybywa już tylu pielgrzymów, jak za dawnych lat, jednak kult świętej nadal trwa, a mieszkańcy Wrocanki starają się, by kościółek ukryty wśród drzew nadal wyglądał pięknie.