WROCANKA NAJSTARSZYM MIEJSCEM KULTU ŚWIĘTEJ ROZALII W POLSCE
Przy drodze z Miejsca Piastowego do
Wrocanki rozciąga się lasek, zwany Dębinką. Z dawnego lasu zachował się
zaledwie zagajnik, a w miejscu drzew malowniczo prezentują się pola i
łąki. Nikt z okolicznych mieszkańców nie umie powiedzieć, skąd na tym
odludziu znalazła się Święta Rozalia. W Polsce kult Św. Rozalii zaczął
się w chwili zaliczenia jej do grona 14 orędowników, czyli świętych,
wzywanych przez wiernych w trudnych sytuacjach życiowych. Największy
rozkwit kultu nastąpił w XIX wieku. W tym okresie (1862 r. ) powstała
kaplica, zwana obecnie, „kościółkiem" Św. Rozalii. Opodal niego, na
łące, jest studzienka, której woda posiada moc uzdrawiającą. Po wodę
chodzą ludzie, gdy różne problemy, tragedie, a szczególnie choroby
dotykają ich samych lub kogoś z rodziny. Z przekazów ludowych zachowało
się przekonanie, że źródełko to wytrysło spod pługa oracza. Miejscowa
społeczność jest przekonana do uzdrawiającej mocy wody ze studzienki. Po
wodę przybywają także potrzebujący z innych miejscowości. Szczególnie
jest to widoczne w dniu odpustu- 4 września. Sama studzienka jest
perełką wsi i powodem do dumy z powodu samego jej istnienia.
W kościółku znajduje się figurka Św.
Rozalii, która ręką „nieznanego sprawcy" została w 2005 roku ukradziona.
Jednak moc tego miejsca i umiłowanie Św. Rozalii sprawiły, że figurka w
stanie nienaruszonym powróciła na swoje miejsce w ołtarzu kościółka.
Kradzież figury wzburzyła mieszkańców wsi i nie tylko. Stało się to
przed samym odpustem. Nie wpłynęło to jednak na osłabienie kultu Św.
Rozalii, wprost przeciwnie, we wnęce ołtarza pojawił się bukiet pięknych
czerwonych róż jako świadectwo wiary i miłości.
Rozalia ukochała Boga ponad wszystko.
Świętej pamięci biskup Jan Chrapek pisał w liście do księdza Andrzeja
Targosza- proboszcza Parafii pw. Świętej Rozalii z Palermo- „To, co może
być i dziś dla nas inspirującym motywem z jej życia, to wola
całkowitego oddania się Bogu. Zakwitła świętym życiem jak róża na
skalistym wzgórzu Sycylii, zostawiając wszystko, co dawał jej książęcy
dwór rodziców. W okresie szkoły średniej dość często odwiedzałem mały
kościółek we Wrocance nieopodal Krosna, w której ta święta jest do dziś
dnia otaczana wielką czcią. Pozostały mi w pamięci odpusty ku jej czci
gromadzące duże ilości ludzi."(Toruń, 17 VIII 1998 r.- list udostępniony
dzięki życzliwości księdza Andrzeja Targosza).
Nasza Patronka przyciągała i przyciąga
ogromne rzesze ludzi i to nie tylko z Polski. Opowiadał o tym ksiądz
January Horwath księdzu Jerzemu Knapowi, pochodzącemu z Rogów, który był
wikarym w Parafii św. Rozalii w Szczecinku. Przybył on w 1995 roku do
Wrocanki na prośbę proboszcza- księdza Andrzeja Targosza- aby dowiedzieć
się czegoś o wroceńskiej Rozalii. Pobyt księdza Knapa we Wrocance i
rozmowa z księdzem Januarym Horwathem zaowocowały artykułem w „Posłańcu"
(nr 12/95- str. 6-7), w którym pisze: „Jako wotum ludzie postanowili
wybudować kaplicę, gdzie święta Rozalia z Palermo będzie odbierać
specjalna cześć. Przy kapliczce w polu do dzisiaj znajduje się
studzienka z wodą, posiadającą moc uzdrawiającą- wraz z modlitwa i
nabożeństwem do Świętej, co jest potwierdzone w specjalnej księdze łask i
cudów. Owa kapliczka w polu mieści w swym wnętrzu małą figurkę świętej
Rozalii, trzymającej w lewej dłoni krzyż, prawa natomiast spoczywa na
piersiach. Błagalnym wzrokiem patrzy w niebo, jakby chciała prosić Boga o
wysłuchanie Jej próśb. Wspomniałem również o kaplicy, w której wnętrzu
jako tło głównego ołtarza znajduje się grota. W niej Święta także w
podobnej pozie, z tym że prawą ręką wskazuje jakby na modlących się do
Niej. Zdaje się również prosić Boga w ich imieniu. Ponadto parafia we
Wrocance posiada jeszcze jedno miejsce kultu Świętej z Palermo. Jest nim
stary, drewniany kościółek parafialny pochodzący z 1770 roku, gdzie w
bocznej kaplicy znajduje się obraz Świętej, przedstawiający Ją klęczącą w
grocie na modlitwie i trzymającą w dłoni Pismo św. lub modlitewnik".
W „Motylu Rogowskim"( 4/2006) został
zamieszczony artykuł Justyny Knap(wnuczki malarza z Wrocanki- Tadeusza
Knapa) pt. „O najpiękniejszej córze Palermo, najmilszej Bogu pustelnicy,
świętej Rozalii..." Autorka z sentymentem wspomina wroceńskie odpusty.
„A był to najbardziej uroczysty i nieoczekiwany dzień w kulcie św.
Rozalii. Na długo przed głównym nabożeństwem słychać było pieśni
wiernych ku jej czci. O Mszy św. odprawianej wewnątrz kościółka
oznajmiało wszystkim bicie niedużego dzwonka zawieszonego w jego wieży,
niestety nie zachowanej do dzisiaj. Uroczystość wieńczyło trzykrotne
obejście dookoła kaplicy, przez najgorliwszych wiernych na kolanach oraz
pokrzepienie się wodą ze źródełka. Niemałą atrakcją, szczególnie dla
najmłodszych, były kramy, gdzie oprócz różańców, książeczek do
nabożeństwa można było zaopatrzyć się również w organki, druciane
bransoletki, pierścionki, pistolety na placki oraz cukrowe specjały.
Dalsze uroczystości odpustowe miały miejsce w kościele parafialnym,
gdzie od 1861 roku, staraniem księdza proboszcza Karola Molęckiego,
spoczęły relikwie św. Rozalii."
Autorka artykułu wspomina dalej, że
„około 1948 roku, za księdza proboszcza Andrzeja Szczurka, artysta
malarz Stanisław Jakubczyk wraz ze swoim pomocnikiem, a moim dziadziem
Tadeuszem Knapem, przeprowadzili remont mający uświetnić to zaniedbane
po wojnie miejsce kultu."
Wnętrze małej świątyni zostało odnowione
i przywrócone do pierwotnego blasku w 2003 roku. Przedstawia sceny z
życia Św. Rozalii z odpowiednimi napisami pobudzającymi do refleksji nad
życiem. Odnowienia fresków podjęły się dwie panie, z których jedna jest
mieszkanką Wrocanki- pani Janina Pieniążek i jej córka pani Anna
Piznal. Włożyły w to wiele pracy, ale efekt jest widoczny. Pani
Pieniążek uważa, że „ta ziemia promieniuje świętością" i że jest to
„miejsce mocy". Jej wrażliwa artystyczna dusza znalazła ujście w pięknie
wykonanej pracy dla dobra publicznego i na chwałę świętej Rozalii.
Nasza miejscowa artystka wykonała poza tym wiele innych prac malarskich,
a wśród nich znajduje się piękny obrazek przedstawiający studzienkę z
uzdrowicielską wodą.
Mocno zaangażowany w prace remontowe
kaplicy zaangażowany był pan Andrzej Mikosz, dzięki któremu poprawiono
dach, wykonano zadaszenie, położono posadzkę, upiększono ołtarz. Wiele
prac w kaplicy i wokół niej wykonał dawny sołtys wsi- pan Edward
Niedziela oraz pan Kazimierz Jamrożek, który do dnia dzisiejszego
troszczy się o mały kościółek. To właśnie jemu zawdzięczamy piękna drogę
krzyżową, która znajduje się w lasku, koło kaplicy.
Niedawno przy drzwiach pojawiły się piękne dwie tablice informacyjne o świętej Rozalii, które wykonała pani Teresa Leniek.
Z przekazu ludowego można dowiedzieć
się, że pierwszy cud za przyczyną Świętej Rozalii miał miejsce w XIX
wieku, kiedy to do kapliczki przybył człowiek o kulach. Po modlitwie
kule zostawił i odszedł o własnych siłach. Podobnie w latach
sześćdziesiątych XIX wieku, Św. Rozalia dała znać o sobie. Panowała
wtedy na naszych ziemiach zaraza cholery. Zbierała ona obfite żniwo, o
czym świadczą cmentarze „choleryczne" w Głowience, Łężanach czy Rogach.
Sprowadzono wtedy relikwie Świętej z Palermo i w gorących modlitwach
wyproszono, że zaraza ominęła Wrocankę. Po tym wydarzeniu kult mocno się
nasilił. Przychodzili pielgrzymi nawet z Austrii i Słowacji.
W kancelarii parafialnej znajduje się „Księga łask otrzymanych za przyczyną świętej Rozalii". Oto kilka zapisów z tej „Księgi":
• Bzianka, dnia 9/6 1930. List, który
jam otrzymał od księdza proboszcza opowiem parę słów. W roku 1900 nie
byłem świadkiem tego zdarzenia, ponieważ byłem w Ameryce, zostawił żem
żonę i dwie córeczki. Czteroletnia córka Marysia ciężko zachorowała-
całkiem była ubezwładniona, ani nie mówiła, ani też sobą nie ruszyła.
Żona strapiona udała się do lekarza do Krosna. Lekarz zbadał i mówi „nie
ma dla ni[...] jedź matka do domu, bo w drodze umrze."Wyjechała na
miasto, przychodzi jakaś pani, patrzy na to dziecko, cudu by bożego,
jedzie do Wrocanki, udaje się szczerze do świętej Rozalii, było to już
nad wieczorem, przyjechała do świętej Rozalii, położyła dziewczę na
kamieniu przy studzience, potym jom lała wodom aż dziewcze wstaje i
przemówiło „Mamo mnie zimno". Odtąd zdrowa, zamężna, chowa 4 dzieci. Za
to składają serdeczne dzięki świętej Rozalii. Opowiedzom o wszystkim jak
przybędą na odpust na św. Rozalię. Serdecznie dziękuję za pomoc.
Wojtoń Wincenty, żona Aniela
Oprócz listu jest zapis:
• Była u doktora Ligla- obecnie w 1930
r. ma 34 lat. Urodziła się 17/9 1896 r.- nazywa się po mężu Bujnowska-
żona Wiesława. Mieszka w Bziance, powiat Wróblik Szlachecki.
• Dnia 3 września 1930 r. przyszła do
kancelarji parafialnej Aniela Wojtoniowa matka uzdrowionej dziewczynki(
obecnie już zamężnej liczy 34 lat i nazywa się Bujnowska) i oświadczyła,
że treść listu jest zupełnie zgodna z prawdą i mnie to samo
stwierdziła przysięgą. Na dowód napisała znak bo pisać nie umie. Ks.
Pasierbowicz prob. † Aniela Wojtoń podpisałem ks. Pasierbowicz
• Franciszek Plajstek zamieszkały w
Libuszy zeznał dnia 3 IX 1951 r. co następuje. Syn mój Edward był ciężko
chory na niezbadaną przez lekarzy ciągłą chorobę, podobną do epilepsji.
Po napiciu się wody ze źródełka św. Rozalii wyzdrowiał zupełnie.
Lekarze nie znaleźli śladu choroby. Plajstek Franciszek.
• Stanisław Plajstek, zamieszkały w
Libuszy, zgłosił się również dnia 3 IX 1951 r. stwierdzając, że był
chory przez trzy lata na wrzód na dwunastnicy i napił się wtedy wody ze
źródełka św. Rozalii i natarł żołądek. Przez rok od tego czasu nigdy nie
doznaje boleści i czuje się całkiem zdrowy. Plajstek Stanisław.
• Franciszek Gierlach z Orzechówki, pow.
Jasienica lat 54, obrz. łac., żonaty z Marją zeznaje, że gdy miał lat
13 chorował na prawą rękę która była mniejsza nieczynna (jakby
sparaliżowana) i zapalenie stawów. Lekarze w Jasienicy i Korczynie
orzekli, że ręka jest nieuleczalna. Matka przyprowadziła do Wrocanki i
przy studzience pouczyła Franciszka jak ma się modlić. Obmył wodą rękę,
po troche czuł mrowienie i ręka zupełnie wyzdrowiała. Obecnie choroba
się odnowiła. W Jaśle nie chcieli operować bo za późno ręka była
spuchnięta. Ofiarowanie do Rozalii. Już jest lepiej. Dziękuje i prosi
żeby całkiem[...]. 4/9 minęło 4 tygodnie jak był w Jaśle.
• 4 września 1961 r. p. Franciszka
Florian zam. w Zarszynie prosiła o odprawienie mszy w intencji chorej
wnuczki- Doroty Florian; mała miała duży guz na szyi i pod uchem. Cała
buzie była krzywa. Leczyła się w Krakowie. Msza odprawiona w kościele
św. Rozalii 4 IX 1961 r. Za parę tygodni matka Zofia Florian zawiozła
Dorotkę do szpitala. Operacja udała się. Lekarze dziwili się, że tak się
operacja udała, bo to na żyłach wszystkich. Zaraz na drugi dzień jadła.
Dobrze się chowa. Uważamy to za łaskę uproszoną od św. Rozalii. Florian
Franciszka. Wrocanka 30 czerwca 1963 r. świadek ks. J. Horwath.
• Zeznania Kusz Eugeniusza, zam.
Głojsce, Łysa Góra pow. Żmigród. Siostra moja Weronika Kusz( dnia ok. 50
lat) w wieku lat 3 chorowała ciężko na nogi. Nie mogła stanąć na nich.
Ojciec chodził po lekarzach, ale nic nie pomagało. Dopiero dziecko
stanęło na nogi w kaplicy św. Rozalii. Gdy ja tu rodzice przywieźli
dziecko [...]ale na nogi nie mogło przedtem stać. Siostra żyje, mieszka
za Szczecinem.
• Chciałbym wiedzieć czy ludzie chodzą
do Wrocanki na odpusty do świętej Rozalii, bo mnie nieboszczka Mamusia
mówili, jak żem był mały, tom mocno chorował a oni mnie tam ofiarowali
do świętej Rozalii. To jak będę żył i jak będę co wysyłał, to ja tam
tobie poślę 50 talarów więcej, a ty żebyś do świętej Rozalii dała na
ofiarę na podziękowanie i na uproszenie o dalsze zdrowie. Ziemiański
Piotr.
• Zeznaje Drozd Rozalia z Lubatówki nr
95. Po II wojnie światowej wstępowało pierwszy raz do Krosna polskie
wojsko, defilady, rzucali kwiaty, sąsiadka Maria Parylak [...] z Równego
i ja szłyśmy z malinami do Krosna boso. Z powrotem szliśmy koło św.
Rozalii( kościółek). Żołnierze wtedy konie paśli i nogi moczyli we
fosach. Palec bolał mnie więcej jak 4 lata, gnił się, leczyli mnie
lekarze moskale, byli koło nas w szkole, Konikowa Jadwiga z Rogów(
pielęgniarka) wysyłała mnie do szpitala aby odjęli palec a jak nie
odejmą to jeszcze mogą odjąć później[...] by nie iść do szpitala bo kto
będzie gotował. Niedaleko studzienki jakaś kobieta mówi[...]: wody
napić? Powiedziałam i „pewnie cudowna". A te baby na wsi głupie. Jakaś
pani z Równego mówi:-„ [...] to może być woda cudowna, jest ale
źródlana". A ja odpowiedziałam: dobrze wiem, że to woda cudowna. A ona
zaperzyła się, ale nic nie powiedziała. Te z Równego pożyczyły mi
flaszki nabrać wody. Chlapłam na palec [...]mnie zelżył. [...]Poszłam do
domu. Po drodze nie boli, choć do Krosna i do św. Rozalii bolał.
Wieczorem w domu mówię do męża: „Wiesz w stosunku dziś mnie tak palec
nie boli choć siliłam się drogi. Muszę go trochę spławić. [...]W nocy
nie boli. Rano nie boli [...]dobrze, że nie boli. Na drugi dzień wieczór
mam myć [...]nogi. [...] Palec nie boli. Mówię do męża: „Józiu daj tu
[...]Palec mnie nie boli coś się stało z palcem. Patrzę zdrowiusieńki
palec. Już potem nie odnowiło się. [...]Józiu u której nogi mnie palec
nie boli? Jak to 4 lata cię bolał a nie wiesz u której cię boli?[...]
31 marca 1993 roku w „Podkarpaciu"
ukazał się artykuł pt „Cudowne uzdrowienie" autorstwa Tadeusza Guzika.
Łaski od św. Rozalii doświadczył chory śmiertelnie człowiek, mieszkający
prawdopodobnie w Głowience. Oto fragment tego artykułu:
W krakowskiej klinice, na oddziale
onkologii, Antoni R. leżał na trzecim łóżku od drzwi, w Sali nr 17.
Rozpoznanie: rak krtani. Z dnia na dzień gasło życie w tym młodym
jeszcze mężczyźnie. Na skraju łóżka, przy chorym siedziała żona Irena R.
Ocierała spocone czoło męża i swoje, już prawie wdowie łzy...
W domu pod Krosnem, dwoje dzieci i matka
chorego, którą siódmy krzyżyk mocno przyginał do ziemi. Antoni R. leżał
już drugi miesiąc. Leczenie radiologiczne nie dawało rezultatu. Lekarze
bezradnie rozkładali ręce. Tylko modlitwa mu została, którą szeptał
spieczonymi wargami i krzyżyk schowany pod łóżkiem, bo nie było dla
niego miejsca na ścianie. Żona podjęła desperacką decyzję. Na własne
żądanie zabiera męża do domu. Kończył się bezpłatny urlop w
Krośnieńskich Hutach Szkła i oszczędności, które topniały z dnia na
dzień. Po powrocie do domu zeszli się krewni, znajomi, by pocieszyć
rodzinę nieszczęściu, ale każde słowo pocieszenia w tej sytuacji
wyglądało na makabryczny żart.[...] Marianna W. , starsza sterana życiem
kobieta, przyszła jak wszyscy pocieszyć chorego[...]Antku tobie nic nie
pomoże tylko woda od św. Rozalii. Antoni R. po tym zdaniu, jak tonący
brzytwy uczepił się tej wody. A był to marzec, śnieg leżał jak w środku
zimy. Żona Irena R. ubrała syna( kończył 6 klasę) wziął narty i bańkę na
wodę. Kaplica św. Rozalii stoi przy trakcie z Wrocanki do Miejsca
Piastowego, lecznicze właściwości tego źródełka znane były już przed I
wojną światową. I starsi ludzie o tym pamiętają. Kiedy Janusz R.
dojechał do Winnej Góry- tam rówieśnicy i starsi chłopcy jeździli na
nartach. Włączył się do tej zabawy i ani się spostrzegł, jak zapadł
zimowy zmierzch. Przypomniał sobie chorego ojca i bańkę pod krzakiem
jałowca. Na wędrówkę do św. Rozalii było już za późno, chłopcy mu
doradzili:- Nabierz wody w rzece, powiesz, że od Rozalii, gdzie teraz
pójdziesz, przecież prawie noc. Tak zrobił.- Masz tato wodę od św.
Rozalii. Antoni pił po szklance, tę ostatnią nadzieję i o dziwo po
tygodniu wstał z łóżka, a po miesiącu dokładnie zamiast do wieczności
przeniósł się do żony na tapczan. Babki, co szykowały się na różaniec
patrzyły z niedowierzaniem, jak na Wielkanoc szedł z żona na rezurekcję.
Miejscowy proboszcz w homilii wskazał na cud uzdrowienia stwierdzając,
że to nie woda go uzdrowiła, ale wiara. [...]Nazwiska zostały zmienione,
gdyż tak sobie życzył Antoni R. z rodziną. Zdarzenie jest autentyczne.
Źródło, o którym mowa daje ludziom wyraźną poprawę zdrowia.
Artykuł ten został przedrukowany w periodyku „Posłaniec" nr 12 str. 7-8.
Dzisiaj Święta Rozalia nadal odbiera
głęboką cześć. Proszą ludzie za jej pośrednictwem o błogosławieństwo w
rodzinach, o ochronę przed kataklizmami, zwłaszcza przed groźnymi
burzami, proszą o dobre plony. Co roku pielgrzymują wierni z Miejsca
Piastowego, odbywają się okresowe nabożeństwa. Głównym dniem jest 4
września, kiedy to przypada doroczny odpust ku czci Świętej Rozalii.
Przyjeżdżają wtedy z daleka pielgrzymi, nawet ze Słowacji, a szczególnie
z okolicznych parafii. Mieszkańcy wsi modlą się w kaplicy przy różnych
okazjach. 4 września jest dniem szczególnym, ale w miesiącach
wiosennych, letnich i jesiennych odprawiane są tam msze i nabożeństwa. W
maju i czerwcu ludzie modlą się do Św. Rozalii o zbiory. Obowiązkowo po
I komunii św.( w białym tygodniu) dzieci z księdzem proboszczem klękają
u stóp Wroceńskiej Rozalii. Od pewnego czasu, szczególnie w maju, nasz
zespół Siloe koncertuje tam, wyrażając śpiewem swoje uwielbienie dla
Matki Bożej oraz Św. Rozalii. Tradycją stała się także, w wielki
czwartek, Droga Krzyżowa, która właśnie kończy się w kaplicy. W tym
dniu, o godzinie 21.00, z kościoła parafialnego wyruszają wierni niosący
krzyż, świece i z modlitwą i śpiewem na ustach wędrują na wroceńską
Golgotę. W kaplicy Św. Rozalii niektórzy księża- Prymicjanci
rozpoczynali swoją posługę kapłańską. W tym miejscu społeczność wsi
witała nieraz Prymicjanta, który za chwilę miał w kościele parafialnym
odprawić swoja prymicyjną Mszę.
Niedaleko kaplicy znajduje się grób
dwóch mężczyzn, których losy związane były z II wojną światową. Koło
kościoła kiedyś znajdowała się uboga organistówka, w której mieszkał pan
Franciszek Gadzała- ówczesny organista( autor broszury „Św. Rozalia
panna, pustelnica palermitańska, Wrocanka- 1949, wyd. drugie), który
oprócz pełnienia tej funkcji był jeszcze sekretarzem w gminie i zbierał
podatki. Pewnego dnia partyzanci zrabowali pieniądze, które zebrał i
które miał oddać Niemcom. W tym dniu warte we wsi pełnili dwaj
młodzieńcy- Stanisław Stec i Jan Dróbek, którzy o kradzieży pieniędzy
nic nie wiedzieli. Za źle pełniona służbę na warcie Niemcy kazali ich
rozstrzelać. Zostali pochowani niedaleko kaplicy, ponieważ nie pozwolono
ich pogrzebać na cmentarzu.
Ksiądz January Horwath (prałat)
opowiadał o cudzie za przyczyną świętej Rozalii. W latach
pięćdziesiątych, kiedy w parafii był odpust na 4 września, na plebanię
przyszła staruszka, prosząc o szklankę wody. Z wyglądu miała 80 lat. W
trakcie rozmowy okazało się, że pochodzi z Przysietnicy. Wychowała się w
biednej rodzinie. Gdy miała 8 lat ciężko zachorowała na oczy i lekarz
orzekł, że ani on, ani ówczesna medycyna nie są w stanie pomóc. Minął
jakiś czas i choroba się rozwijała. Przez przypadek ojciec dziewczynki
dowiedział się, że we Wrocance jest święta, co czyni cuda. Przywiózł
dziecko do kaplicy. Długo się modlił, później poszli do studzienki.
Zaczerpnęli wody, przemyła sobie nią oczy. Choroba ustąpiła. Czując w
sercu wdzięczność, ta pani co roku przybywała do Wrocanki na odpust. W
1959 roku ksiądz January Horwath został proboszczem we Wrocance i w dniu
odpustu dowiedział się o tym cudzie od cudownie uzdrowionej kobiety,
która pieszo wędrowała z Domaradza do Wrocanki. Kobieta ta nazywała się
Anna Jajko. Zapis w „Księdze łask" uzupełnia tę wypowiedź o fakt, że
dziewczynka oprócz choroby oczu cierpiała jeszcze na chorobę skóry.
Kobieta ta miała dwóch braci- Marcina ( 5 lat) i Stanisława- młodszego.
Inni świadkowie pomarli. Potwierdziła ona prawdziwość tego cudu
przysięgą przed ks. Prałatem.
Na pewno w dzisiejszych czasach wiele
osób doznało łask za przyczyna świętej Rozalii, ale niestety o nich nie
wiemy. Miejmy nadzieję, że Święta będzie nadal otaczała nas swoja
opieką.