ŚWIĘTA ROZALIA - PATRONKA PARAFII- ks. Andrzej Targosz
Legendy o świętych nie powstają z
niczego. Są świadkami, że ktoś, kiedyś, w jakimś kraju, w sposób
nieprzeciętny realizował jakąś prawdę ewangeliczną i szkoda by było,
gdyby o tym pamięć zaginęła. Tradycja, opowiadanie starszych, zachowuje i
przekazuje tę postać dalej. Co nie zostało spisane, czego nie zawarto w
dokumentach - to wieść gminna przez wieki przenosi. Całe życie świętej
Rozalii mieści się w legendzie. Według niej urodziła się 6 X 1129 r. na
zamku Oliwella w Palermo. Miała pochodzić z rodziny arystokratycznej.
Jej ojciec Sinibaldi - książę w służbie króla Normanów Rogera II - był
kuzynem króla Guglielmo l (Wilhelma l zwanego Złym). Matka zaś - Maria
Guiscarda pochodziła z rodu księcia Apulii i Kalabrii Roberta Guiscardo,
który wraz z Rogerem l zdobył dla Normanów Sycylię od Saracenów
(Arabów). Jak głosi podanie - zarówno Robert, jak i Roger spokrewnieni
byli z cesarzem Karolem Wielkim. Stąd w najstarszych pieśniach śpiewano
zaraz w pierwszych zwrotkach, np.:
Z krwi Karola Wielkiego,
Cesarza chrześcijańskiego.
Albo w innej pieśni:
Rozalia od wielkiego
Krew Karóla prowadzi;
Tej odstąpić stanu swego
Wrodzona cnota radzi.
Legenda głosi, że przed narodzeniem
dziecka matka miała się dowiedzieć z proroczego, natchnionego snu, że ma
nadać niemowlęciu nieznane i niezwykłe imię ROZALIA. Imię to składa się
z nazw dwóch najpiękniejszych kwiatów: róży i lilii, mających świadczyć
o życiu czystym, niewinnym, dziewiczym i oddanym Bogu (lilia), ale też o
sercu gorejącym miłością do Boga i bliźnich, a także o przyszłym życiu
pustelniczym pełnym poświęcenia, całkowitego wyrzeczenia się świata,
pokuty i wielkich umartwień (róża i jej kolce). Był to też pewnego
rodzaju symbol - zapowiedź, że dziewczynka w przyszłości okaże się
najpiękniejszym kwiatem całego rodu i wyspy Sycylii. Według legendy, gdy
przyszła na świat, wszyscy byli oczarowani Jej pięknością i wróżyli
szczęśliwe i dostatnie życie. Niebawem na Chrzcie św. nadano dziewczynce
niespotykane dotychczas imię ROZALIA, a chrzestnymi byli: sam król
Roger II i jego małżonka Margherita di Navarra. Chrzest odbył się
prawdopodobnie w Capella Palatina - kaplicy Pałacu Normanów (Palazzo die
Normanni), a udzielił go Arcybiskup Palermo. Roger II (Ruggero II)
koronowany był w Boże Narodzenie 1130 r. w palermitańskiej katedrze. l
stąd niektórzy hagiografowie przyjmują, że jest to także rok urodzenia
Rozalii.
Jak to było wówczas w zwyczaju -
książęca para, pochłonięta różnorodnymi sprawami państwowymi, znalazła
dziecku mamkę, szlachetnie urodzoną i bardzo pobożną panią o imieniu
Laurika. Później miejsce mamki zajęła ochmistrzyni królewska Antonia.
Często dając do rąk dziewczynki krzyż z wizerunkiem Zbawiciela, na
pobożnych rozmowach kształciła jej młody umysł. Gdy Rozalia dorastała,
rodzice często zabierali Ją na wystawne przyjęcia, aby powoli
przyzwyczajała się do wielkopańskiego życia. Od najmłodszych lat żyła
więc w luksusie, który jej jednak nie przyćmił podstawowych wartości.
Wobec otoczenia wyróżniała się radosnym i serdecznym zachowaniem,
szczera i uprzejma. Od około dwunastego roku życia przeżywała trudną
duchową rozterkę, która z czasem nasilała się w bardzo wrażliwym sercu.
Bezpowrotnie prysł czar dziecinnych lat. Trzeba było już samej świadomie
i odpowiedzialnie wybierać spośród wielu życiowych propozycji. Z jednej
strony dworski świat uśmiechający się do niej i oferujący dostatnie
życie ze wszystkimi rozkoszami i powabami. Z drugiej strony Chrystus
Pan, którego we wczesnym dzieciństwie tak ukochała, ukazuje drogę twardą
w ubóstwie, w zaparciu samej siebie, z dźwiganiem krzyża na każdy
dzień...W tajemnicy przed rodziną złożyła Panu Bogu ślub dozgonnej
czystości. Pobożne stare życiorysy podają nawet tekst tego ślubowania:
Mój najmilszy Jezu, Stwórco mój,
Odkupicielu mój, Zbawicielu mój! Ja Rozalia, niegodna służebnica Twoja, u
Stóp Majestatu Twego, w obecności wszystkich świętych i Aniołów w
niebie, Tobie ślubuję i przyrzekam, że czystość duszy i ciała zachowam
przez cały ciąg życia mojego. Ciebie całym i szczerym sercem obiecuję
kochać, jako duszy mojej jedynego Oblubieńca, a dla chwały i czci
Twojego Przenajświętszego Imienia, i dla Twojej Boskiej miłości,
odrzekam się wszelkich całego świata próżności i rozkoszy; a ja Ci się
teraz z ciałem i duszą oddaję na całopalną, aż na wieki ofiarę: tak też
od Ciebie wzajemnie Najmiłościwszy Panie i Dobro moje najwyższe, niech
będę uznana i przyjęta za Twoją najniższą służebnicę i niegodną
oblubienicę, aż na wieki wieków. Amen.
O tej przysiędze - jak wieść niesie -
wiedziała tylko ochmistrzyni Antonia. Po jakimś czasie - pośrednio, za
sprawą opiekunki rodzice jednak dowiadują się o tym, co córka uczyniła.
Zaczęli coraz bardziej nalegać, aby córka wyszła za mąż. O rękę
urodziwej księżniczki zabiegali najznakomitsi młodzi rycerze. Na próżno.
Wreszcie ogłoszone zostały przez ojca zaręczyny z wysoko urodzonym
młodzieńcem, królewskim familiantem Baldwinem. Rozalia pozornie niczego
nie odrzucała, ale w swoim sercu postanowiła nie zgodzić się na to
małżeństwo. Jej kontemplacyjna osobowość coraz bardziej tęskni do świata
innych wartości. Ona wyraźnie dusi się w ciasnocie tych, którzy gonią
za ziemską miłością, za dworskimi zaszczytami i sławą. Rozalia
zdecydowała się po kryjomu opuścić wszystko i schronić w górskiej grocie
jako pustelnica! Stara legenda mówi, że było to w czternastym roku Jej
życia (1143 r.) w noc poprzedzającą uroczyste zaręczyny. Zabrała ze sobą
tylko kilka niezbędnych drobiazgów oraz krzyż i modlitewniki. W
pierwszej pieczarze przebywała krótko, żywiąc się leśnym runem, owocami
kaktusów (kiwali), kasztanami, korzonkami i wodą źródlaną. U wejścia na
ścianie skały wygrawerowała żelaznym rylcem napis, w którym objaśnia,
jakimi pobudkami kierowała się w swojej decyzji: chciała zamieszkać w
tej grocie przede wszystkim przez miłość do Chrystusa. Sycylijczycy są
przekonani, że jest to Jej autograf. Ten napis, choć mocno zatarty,
zachował się do dnia dzisiejszego: "Ego Rosalia, Sinibaldi Quisquinae et
Rosarum domini filia, amore Domini mei Jesu Christi in hoc antro
habitare decrevi" - "Ja, Rozalia Sinibaldi, córka pana (hrabiego) na
Kwiskwinie i Róży, odważyłam się była z miłości ku memu Panu Jezusowi
Chrystusowi tę grotę skalną zamieszkać".
W miejscu tym, oddalonym ok. 4 km od
miasteczka San Stefano Quisquina, znajduje się sanktuarium pierwszej
groty św. Rozalii. Nie znamy pobudek, które skłoniły młodą Pustelnicę,
by opuściła tę grotę w swojej rodzinnej Quisquinie. Można stawiać różne
hipotezy, co też chętnie czynią autorzy starych życiorysów. Wg jednych -
jeszcze przed udaniem się na Monte Pellegrino - krótko przebywała w
miejscu przejściowym, zwanym Lasem Biwońskim. Drudzy uważają, że udała
się w przeciwnym kierunku i osiadła też na krótko przy źródle rzeki
Torto w miejscu zwanym Letcara. Być może był to konieczny dłuższy
odpoczynek przed udaniem się w dalszą drogę... Jeszcze inni dopatrują
się w tym wszystkim przyczyn politycznych. Rodzina miała utracić prawo
do swoich posiadłości, a więc Rozalia nie chciała już przebywać w
Quisquinie. Jeśli przyjąć tę hipotezę - przeprowadzka mogła nastąpić w
początkach panowania króla Wilhelma l Złego, czyli w 1154 r. Znając
ludzką naturę, można wysnuć też taką współczesną teorię, że miejsce
pobytu Pustelnicy zostało przypadkowo odkryte przez zbierających chrust,
kasztany, zioła i runo leśne. Wprawdzie Rozalia nie dała się rozpoznać,
ale wieść o świątobliwej Anachoretce jako sensacja miejscowa rozniosła
się szybko po okolicy.
Mieszkańcy zaczęli przychodzić do
Pustelnicy coraz częściej i o różnych porach, aby prosić nie tylko o
modlitwę, ale też o poradę na dolegliwości dnia codziennego. To już
mijało się z celem życia kontemplacyjnego w odosobnieniu i ciszy.
Dlatego trzeba było bezwzględnie poszukać innego, bardziej odpowiedniego
miejsca. Pokonując przestrzeń między San Stefano Quisquina a Monte
Pellegrino, na pewno Eremitka zatrzymywała się w miejscach ustronnych
dla odpoczynku. l stąd pojawia się w żywotach przejściowe miejsce
zamieszkania. Rodzice, oczywiście, aż do swojej śmierci nie zaprzestali
poszukiwań córki. Stąd kolejna wersja, że Rozalia obawiając się, iż jej
pustelnia w jaskini zostanie przez krewnych odkryta, udała się w inne
miejsce. O. Dominik Frydrychowicz w napisanym przez siebie żywocie św.
Rozalii (1705 r.) podaje jeszcze inną, też bardzo prawdopodobną
przyczynę zmiany miejsca: Kiedy górę Biwońską poczęto wycinać z lasów i
pustynią psować, przyszedł Stróż Anioł do Panny, mówiąc: "ROZALIA,
jeszcze na jedno miejsce spokojne, oddalone od ludzi, trzeba mi cię
przeprowadzić: oto twój brat Mateusz, hrabia ten las pozwala wycinać na
budynki do miasta nowego, przetoż stąd odchodzić nam potrzeba, już twój
ojciec i matka z Bogiem żyją, już cię po świecie nikt nie szuka teraz,
pójdźże tedy za mną, ROZALIA, do Palermo. Jest tam góra wysoka, w której
już aż do śmierci będziesz mieszkała, służąc twojemu Ukrzyżowanemu
Oblubieńcowi".
Na radę Anioła swego zezwoliła panna i
ze wszystkimi swoimi skarbami, to jest z krzyżem, z obrazem Najświętszej
Panny i z księgami swoimi przeniosła się na Górę Palermitańską, bardzo
wysoką, i tam w skale przez Anioła sporządzonej, anielskie jak i w
pierwszej prowadziła życie. Osiadła więc Rozalia w grocie na Monte
Pellegrino oddalonej od San Stefano Quisquina o 70 km, na skalistym
urwisku, wysoko nad Zatoką Palermitańską Morza Tyrreńskiego. Ze szczytu
góry rozciągał się wspaniały widok na lazurowe fale morza, na góry i
doliny z gajami pomarańcz, migdałów i ogrodami pełnymi kwiatów, na
ludzkie osady, które opuściła...
Tak tę przeprowadzkę opisał w roku Jej
kanonizacji (1630) ks. Fryderyk Szembek: Lecz po pewnym czasie stamtąd z
woli Pańskiej wyszedłszy, zaprowadzona została, tak jak poprzednio,
przez Aniołów dziesięć mil naszych od miejsca pierwszego daleko na
bardzo przykrą a wysoką skałę Erkta przez Greków, a Monte Pellegrino
przez Łacinników nazwaną, na której i piękna z ziołami równina, i grota
przestronna, lecz ciemna i wilgotna, a ze wszech miar do mieszkania
samym bestiom niesposobna była. Gdzie - jako na miejscu z osobliwej
Opatrzności Pańskiej sobie przeznaczonym, wysoko nad ziemią, a wyżej
sercem i myślą mieszkając z Chrystusem na pustyni żywot niebieski w
strasznym odosobnieniu pustelnica wiodła: na modlitwach, rozmyślaniu o
Bogu, postach, niespaniu i rozmaitym samej siebie (przykładem Pawła
Apostoła) umartwieniu - wojnę z ciałem swym i z szatanem mężnie a
szczęśliwie prowadząc aż do samej śmierci. W tekście łacińskim życiorysu
czytamy m. in.: Wkrótce Rozalia podwoiła swoją gorliwość w modlitwie i
umartwieniu. Rzadko zatem odrywała rękę od malowidła i żaden dzień nie
kończył się dla niej bez działania i cierpienia. Całkowicie posłuszna
Boskim wskazówkom i radom - opasywała biodra żelaznym łańcuchem i
gorliwie pilnowała, aby lampa stale paliła się i rozjaśniała ciemności
nocy i pomieszczenia; aby nie zamykać drogi przed Bogiem, Którego należy
ustawicznie wielbić. Nigdy niegasnący płomień tej lampy mówił o
czuwającej duszy, która czekała w nieprzerwanej modlitwie na
niespodziewane przyjście Oblubieńca. Organizm Rozalii, nieprzyzwyczajony
do tak surowego życia i takiego pożywienia, jakie mogła zapewnić ta
górzysta kraina - nie wytrzymał i Pustelnica w kwiecie wieku, mając 31
lat - umarła. Kilku autorów żywota św. Rozalii w tym miejscu dodaje, że
przed śmiercią gorąco pragnęła Sakramentu Pojednania i Komunii św. Stąd
pojawia się zakonnik, niejaki Cyryl, który o pragnieniu Eremitki został
powiadomiony w objawieniu. Udał się więc pośpiesznie na górę i udzielił
Wiatyku umierającej Pustelnicy. Wiele życiorysów - tak włoskich, jak i
polskich - na podstawie podań ludowych czas Jej zejścia z tego świata
określa najczęściej datą 4 IX 1160 r. Stąd papież Urban VIII na ten
właśnie dzień wpisał Ją do Martyrologium Rzymskiego i ten dzień w
kalendarzu wyznaczył ku Jej czci. Ciało Jej zostało w naturalny sposób
zmumifikowane przez krople wody kapiące ze skalnych minerałów jaskini.
Woda, ściekając na ciało, pokryła je rodzajem powłoki przezroczystej jak
alabaster. Bowiem krople wody z kamienia pieczary, w której żyła,
kapiąc i w kamień się obracając, ciało otoczyły, pochowały, zamknęły -
jak bursztyn świeży [zasklepia] żyjątka - i nad nim kamień na dwie dobre
piędzi gruby jak grobowiec jakiś znaczny wybudowały. W tym to grobie
godnie pochowane i ludziom niewiadome leżało (...) ciało św. Rozalii (O.
Fryderyk Szembek, Informatia Krotka, Toruń 1630). Jak już
zaznaczyliśmy, całe życie św. Rozalii mieści się w legendzie, dlatego
historycy odnoszą się nawet do najstarszych żywotów z rezerwą. Powstały
one przecież w XVII stuleciu, czyli prawie po pięciu wiekach od czasu,
kiedy Pustelnica Rozalia żyła z dala od ludzkiego oka. Żywoty św.
Rozalii - pisane w języku włoskim, łacińskim, hiszpańskim, niemieckim
czy wreszcie polskim - są raczej świadectwem żywo rozwijającego się
kultu Świętej niż dokumentami historycznymi. Kult był popularny nie
tylko w sferach panujących, ale przede wszystkim wśród ludu. Prosty lud
był ubogi, więc nie stać go było na wznoszenie trwałych i odpornych na
działanie czasu oznak przywiązania do swojej ulubionej Świętej
Pustelnicy. Wiele drobnych śladów kultu w naturalny sposób ginęło, ale
pozostawała w przekazach ludowych żywa sława świętości - jak ostatnio
napisali biografowie - najpiękniejszej Córy Palermo. Historia Jej życia
stale fascynuje i co roku wzbogaca się o nowe szczegóły i poetyckie
określenia. Odzwierciedleniem tego zjawiska jest dwumiesięcznik
POSŁANIEC, który zawiera specjalny rozdział poświęcony upowszechnianiu
kultu św. Rozalii. Od NR 42 (VI-VII/2000) publikujemy w tłumaczeniu na
język polski tom z Acta Sanctorum dotyczący naszej Patronki. Badacze
przeszłości podkreślają, że św. Rozalia nie jest postacią dobrze
rozpoznaną, choć ślady lokalnego kultu sięgają początku XIII wieku.
Pewne jest jedynie to, że w połowie XII w., w okolicach Palermo wiodła
żywot pustelniczy niejaka Rozalia, pochodząca z arystokratycznego rodu
Sinibaldich. Jako miejsce Jej pobytu wskazywano masyw Monte Pellegrino.
Nic poza tym pewnego nie ma. Liczne życiorysy, jak już to było
wspomniane, są raczej świadectwem żywego kultu Anachoretki. Przytoczone
fakty z Jej życia to domysły wydedukowane z podań ustnych. Gdy na
Sycylii w 1624 r. wybuchła groźna epidemia dżumy gruczołowej -
dymienicznej, odnaleziono długo poszukiwane szczątki Pustelnicy Rozalii.
Autentyczność ich stwierdziła mieszana komisja powołana przez kardynała
Gianettino Dorię z Palermo. Od tej pory kult jest już dobrze
udokumentowany, m.in. poprzez wspomniane Acta Sanctorum. Natomiast św.
Rozalia do dziś uznawana jest za Patronkę broniącą przed epidemiami,
chorobami zakaźnymi, przed morowym powietrzem - jak dawniej mawiano.
Chociaż im bliżej naszych czasów, tym bardziej kult Jej zanikał, tym
mniej była znana. Jest jednak rzecz zdumiewająca, gdyż ta zapomniana,
niemal nieznana w XX w. Święta - na przestrzeni niewielu przecież lat -
podbiła serca parafian w Szczecinku, młodych i starszych, bardziej i
mniej wykształconych. Podążają Jej śladami w swoich wakacyjnych,
urlopowych wędrówkach, odkrywają nieznane, zapomniane przejawy Jej kultu
- w naszym kraju i poza jego granicami - nie tylko szczecinecczanie,
ale również jakże liczni sympatycy Patronki tej jednej z najmłodszych
rozalijnych parafii - mieszkańcy wielu różnych miejscowości w Polsce
oraz w innych krajach.
INNE CUDA I ŁASKI OPISANE PRZEZ CASCINUSA W ROZDZIALE 15 NA POTWIERDZENIE RELIKWII ŚWIĘTEJ ROZALII
( Z języka łacińskiego tłumaczył O. Alojzy Sławek CSsR)
56.Wielu czuło miły zapach relikwii.
Cascinus opowiada w pierwszej książce,
rozdział 15 o licznych cudach i łaskach, które potwierdzają
autentyczność relikwii św. Rozalii, już przedtem potwierdzonych licznymi
dowodami. Ponieważ zaś tu są liczniejsze niż gdzie indziej, podaje je w
skrócie, jednak bez pominięcia ważnych okoliczności któregoś..Pierwszy
znak, czyli uwolnienia Sycylii od zarazy, ponieważ był już szeroko
opisany, z lekka tylko dotyka. Potem, dlatego, że wielu odczuwali miły
zapach relikwii, o czym raz po raz była już wzmianka, opowiada co
następuje. Po pierwsze twierdzi, że ó miły zapach odczuwało od początku
znalezienia, tylko niektórzy, a nigdy wszyscy. Twierdzi dalej, że
słysząc często przy długim rozpoznaniu relikwii, że ów zapach wspominało
wielu, zawsze wyznaje uczciwie, że sam go nie czuł. Po drugie,
twierdzi, że w końcu, kiedy łamał kamień, w którym był kawałek kości i
nie myślał nic o jego zapachu, nieoczekiwanie rozeszła się silna
nieznana woń. Nie można jej wytłumaczyć podobieństwem do żadnego
ziemskiego zapachu. Kiedy zaś zapraszał towarzyszy, owego zapachu nikt
nie odczuwał, chociaż mówiono, że niektórzy go odczuwali. On sam
twierdzi, że jemu zdarzyło się to za drugim razem i już nigdy potem.
57. ...zapach relikwii, które włożone do wody, sprawiały, że woda wydawała zapach.
Po trzecie Erazm Salato jeden z doktorów
medycyny, którzy zostali powołani do rozpoznania relikwii, cząsteczkę
kości przylegającej do ziemi, zabrał ze sobą do domu i włożył do wody.
Uczyniwszy to, zauważył, że zaczęła ona wydawać różany zapach, który był
przez wielu odczuwany. I z tej przyczyny starannie ja przechowywał.
Autor dodaje, że zdarzyło się to tak wielu innym, że byłoby za wiele
opowiadać poszczególne historie. Po czwarte, ponieważ wiedziano, że woda
różana zmienia trochę zapach i kolor, dolano do niej czysta wodę.
Niektórzy chcieli z należna czcią zbadać, czy to samo będzie się dziać z
nią, jeśli ponownie zostaną włożone do niej relikwie św. Rozalii.
Dlatego dwa razy wykonano to doświadczenie w obecności wielu, raz w domu
pani Wincencji Lucchese, matrony wypróbowanej cnoty i powtórnie w
kolegium Towarzystwa Jezusowego. Wzięto wodę różaną i do niej dolano
czystej wody; kolor wody różanej zmienił się natychmiast, a zapach
zmniejszył. Podobnie przyniesiono wodę, w której był zapach z włożonych
do niej relikwii Świętej; do niej dolano w podobny sposób czystej wody.
Jej kolor zmienił się, a zapach tak się nasilił, że wszyscy ze słodkim
zdumieniem odczuwali go bardziej niż przedtem. Usłyszał o tym pan
Franciszek Sparacino obdarowany niektórymi cząsteczkami relikwii.
Podobne doświadczenie chciał wykonać w Kaltagirone w kolegium
Towarzystwa Jezusowego. Do naczynia włożył kawałeczek kamyka z grobu św.
Rozalii wielkości ziarna prosa i nalał wody. Natychmiast zapachniała
różami. Po usunięciu naczynia, drugi i trzeci raz nalano czystej wody do
owej malutkiej cząsteczki. Za każdym razem wydawała ona zapach różany.
Było to w obecności wielu ojców Towarzystwa Jezusowego osłupionych tym
cudem.
58. Ta woda usunęła natychmiast ból ramienia.
A zatem nie można wątpić, że to stało
się okazją do picia wody, do której włożono relikwie albo kamień z
grobu św. Rozalii, co szczęśliwie czyniono przeciw wszelkim chorobom,
jak to już wykazaliśmy na licznych przykładach. Jako pierwszy był ojciec
Józef Agostini z Towarzystwa Jezusowego i socjusz Cascinusa w
rozpoznaniu relikwii. Od 13 miesięcy chorował na ciężki ból prawego
ramienia, który tak bardzo nasilał się, że z trudnością mógł odprawiać
Mszę Świętą., a jeszcze mniej spać. I dlatego włożył do wody relikwie
Rozalii, a wodę wypił, poprzedzając krótką prośbą. W tak krótkim czasie,
w jakim wypitw woda mogła dojść do żołądka, poczuł, jakby jakaś inna
ręka odejmowała ciężkość ramienia i ból. Natychmiast wywijając ręką i
opuszczając sypialnię, pospieszył oznajmić innym ojcom o otrzymanej
łasce.
59. Relikwie cudownie uczczone przez dziecko.
Podziwu godne wydarzenie podał Cascinus ,
a co referuje w tym znaczeniu, ale bardziej obszernie. Wincenty,
architekt miasta Palermo i malarz, miał u siebie cząsteczkę relikwii św.
Rozalii, lecz trzymał ją w ukryciu, aż spór o zatwierdzenie będzie
rozstrzygnięty. Dnia 15 lutego usłyszał, że jest ono postanowione, choć
nie jest jeszcze ogłoszone. Uradowany bardzo tą wieścią, natychmiast
tego wieczoru udał się z relikwiami do niektórych ojców Towarzystwa
Jezusowego., którzy znali inne relikwie Świętej, aby usłyszawszy o ich
podobieństwie, czuć się bardziej bezpiecznie. Wróciwszy do domu, rzecz
zakomunikował żonie, która prosiła, aby razem uczcili owe relikwie.
Kiedy zaś chciał pokazać wszystkim domownikom kartkę, w której trzymał
owinięte relikwie, jego 18-miesęczny Franciszek, którego ciotka trzymała
na ręku, siłą zaczął uwalniać się z jej objęć i jako pierwszy upadł na
kolana, wskazując także ręką, aby inni uczynili to samo; potem zaś
dobitnie powiedział: święta Rozalia, i z wielkim zapałem powtórzył to
cztery razy, chociaż przedtem mówił tylko mama i tata. Wreszcie gestami
tak się domagał, aby mu dano relikwie, że ojciec przekazał je do rąk
dziecka, które pierwsze z wszystkich ucałowało je z szacunkiem. Cascinus
świadczy, że to wszystko zostało potwierdzone świadectwem domowników.
60 Podobnie inna dziewczynka, równocześnie uzdrowiona.
Stało się to prawie w tym samym czasie.
Chorowała 13-miesięczna dziewczynka. Jej ojciec otrzymał cząsteczkę
relikwii św. Rozalii, z którą zbliżał się do dziecka, by go dotknąć. A
dziecko nie pouczone przez nikogo, zobaczywszy ojca, zawołało: święta
Rozalia, podnosząc się z łoża nagle uzdrowione.
61. Różne łaski.
Innego rodzaju jest to, co potem
przedstawia Cascinus w obszernym opowiadaniu, a co w skrócie tu
przytaczam. Franciszek Morillo z Towarzystwa Jezusowego z jakiejś wioski
wracał morzem do Palermo, gdy nagle wiatr stał się przeciwny i tak
gwałtowny, że morze burzyło się ponad wszelki sposób i oczywiste było
niebezpieczeństwo rozbicia. Ciemna noc powiększała strach, a łódź
została utracona, kiedy usiłowano ją przyciągnąć, aby wydostać się na
ląd. Wszyscy zaczęli wzywać opieki św. Rozalii, którą pozdrowili pobożną
modlitwą, kiedy mijali wzgórze Pielgrzyma. Wnet łódź znalazła się
blisko statku, ale tym razem nie mogli jej chwycić, bo gwałtowna fala
odrzuciła ją z ich oczu. Kiedy żeglarze pozbawieni tej nadziei byli
smutni, że z powodu ciemności nie widzą łodzi, na prośbę ojca
Franciszka, który miał ze sobą relikwie św. Rozalii, wrócili do
powtórnej modlitwy i nie na darmo. Zobaczyli łódź blisko statku i
zobaczyli ją nieuszkodzoną przy tak gwałtownej burzy. Bez zwłoki weszli
do niej spokojnie i po przywiązaniu jej do statku szczęśliwie
przypłynęli do lądu, blisko wzgórza Pielgrzyma.
62. Temu dobrodziejstwu dodano później
inne fakty z powodu podobieństwa> łódź rybacka została zaatakowana
na morzu przez nieprzyjacielski statek z takiej bliskości, że nie mogła
ani uciec, ani się bronić, Ci, którzy płynęli łodzią, gdy spostrzegli
niebezpieczeństwo, uczynili ślub do św. Rozalii i nie darmo, jak można
wywnioskować z wyniku. Gdy bowiem dowódcy nieprzyjacielskiego statku
próbowali ustawić żagle dla lepszego pochwycenia łodzi, tak się
uwikłali, że ci w tym czasie odpłynęli daleko i szczęśliwie przybili do
lądu.
68. D. Filip Solonia z powodu wielkiego
rozgrzania głowy utracił całkowicie wzrok i przez 5 miesięcy korzystał z
rad lekarzy bez skutku. Nadal nie widział. Wzywając często św. Rozalię,
w opiekę której ufał, w końcu chciał, by go zaprowadzono do groty na
wzgórze Pielgrzyma. Doszedł tam z pomocą przewodnika. Długo modlił się
tamże, a następnego dnia został umocniony świętą Komunią. Ale nie
uprosił wzroku. Wracał do domu, polecając się całkowicie Bożej
Opatrzności, jednak nie bez nadziei na wyzdrowienie. Idąc dalej modlił
się, głośno wołał, że on widzi św. Rozalię; niedługo potem powtórzyło
się to samo, a słyszał o tym przewodnik. Wreszcie on sam nie był pewny,
czy to pochodziło z wyobraźni, czy oczami widział przez moment Świętą,
co stało się, gdy odmawiał do niej modlitwę. Tym razem widział większe
światło i to otwartymi oczami do tego stopnia, że nie znosząc tak
silnego blasku, upadł na ziemię jakby umarły i tak leżał przez pół
godziny, podziwiany przez towarzystwo, które niczego nie widziało, a
daremnie usiłowało go obudzić. Wreszcie wstał. Po otwarciu oczu wszystko
zobaczył. Zaświadczył także, że upadając, ujrzał św. Rozalię daleko
jaśniej niż za dwoma pierwszymi razami jako błyskawicę jaśniejącą przed
sobą i usłyszał jej głos: „wracaj do groty". Z tej przyczyny wrócił
natychmiast bez pomocy przewodnika, już dobrze widząc, aby w grocie
dziękować Świętej. Tegoż dnia z pustelnikami sąsiadującego klasztoru
śpiewał hymn Te Deum, a następnego dnia ofiarował Mszę Świętą ku
podziwowi wszystkich wielbiących Boga, którzy przed dwoma dniami
widzieli go tamże ślepym.
69. Brat Placyd od Najświętszego
Sakramentu, bosy augustianin z klasztoru św. Mikołaja w Toledo, tak
bardzo chorował, że ani ramieniem nie mógł poruszyć, ani szyją, a
ponadto jedno oko miał całkiem osłabione, a drugim mało co rozróżniał.
Konwekt zarządził pobożne modły z relikwiami św. Rozalii. Kiedy odbywały
się one przed drzwiami jego mieszkania, rzucił się na ziemię, błagając
po miłosierdzie i niebawem wstał całkiem zdrowy.